Archiwum Polityki

Niemcy radzi do Rady

Niemcy, po pięciu latach od poprzedniego wielkiego wysiłku, znów przymierzają się do Rady Bezpieczeństwa Narodów Zjednoczonych. Ambicjami sięgają, jak wiadomo, stałego członkostwa (razem z trójką wielkich nieobecnych: Japonią, Indiami i Brazylią), ale na razie powalczą o jedno z 10 niestałych miejsc, rotacyjnie zmienianych co dwa lata. Czyli chwilowo, zamiast pierwszej klasy (z prawem weta), zadowolą się klasą turystyczną (bez takiego prawa) – ironizuje „Spiegel”. Konkurentami są Kanada i Portugalia, a październikowe głosowanie poprzedzi kampania agitacyjna w Nowym Jorku poprowadzona przez kanclerz Merkel i ministra Westerwelle. Mają mocne karty: Niemcy są, poza wszystkim, trzecim co do wielkości płatnikiem w ONZ. Jak na ironię obie partie, które reprezentują, CDU i FDP, były w czasach rządów SPD i kanclerza Schrödera przeciwne staraniom o stałe miejsce w Radzie. Wolały pomysł, by zajął je raczej przedstawiciel Unii Europejskiej. Ale to pieśń odległej przyszłości (no i Francuzi oraz Brytyjczycy musieliby dobrowolnie opuścić swoje stałe fotele), być może wcześniej przejdzie kompromisowy pomysł półstałego członkostwa (ciągle bez prawa weta) 10 potęg regionalnych, wliczając rzecz jasna Niemcy. Znając jednak ospałą niereformowalność ONZ, najprawdopodobniej wszystko pozostanie po staremu.
Polityka 39.2010 (2775) z dnia 25.09.2010; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 12
Reklama