Można też zauważyć nadzwyczajnie spokojną, pozbawioną jakiejkolwiek dyskusji, konwencję wyborczą Platformy Obywatelskiej, którą zapowiadano jako wydarzenie wyjątkowo emocjonujące, a nawet „krwawe”. Widać też normalną już działalność Jarosława Kaczyńskiego, który w kolejnych wywiadach zrównał z ziemią autorów swojej kampanii wyborczej, poobrażał ich, co oni niezmiennie i w pokorze przyjmują jako „początek merytorycznej dyskusji w partii”. Rutynowo też władze PiS przyjęły deklarację o zagrożeniu demokracji w Polsce, polegającym na niszczeniu opozycji i Kościoła katolickiego. Co z tych znaków wynika?
Jesień zapowiedziana została jako wielka ofensywa legislacyjna rządu, dokonywana wspólnie z klubem parlamentarnym i prezydentem. Przez kilkanaście tygodni przeglądano projekty, które są już w Sejmie, te, które poprzedni prezydent zawetował lub skierował do Trybunału Konstytucyjnego, aby zdecydować, czy je wycofywać, czy podpisywać. Swoje kilkadziesiąt projektów miał skierować rząd. Z góry nawet posegregowano je w pakiety i nazwano: rozwojowo-cywilizacyjny, deregulacyjny, naprawiający finanse publiczne, zdrowotny. Zapowiedzi wielkich ofensyw bywają niebezpieczne.