Archiwum Polityki

Żydy i chamy

Nareszcie mądra, odważna decyzja prezesa PiS: poprzeć Czesława Bieleckiego na prezydenta Warszawy. Walorów pan inżynier ma bez liku – działacz opozycji, odważny publicysta paryskiej „Kultury”, kiedy za samo jej posiadanie można było iść do ciupy, były poseł AWS, szybki w słowach i czynach. Z dnia na dzień sporządził projekt obelisku ku czci ofiar katastrofy smoleńskiej i wskazał miejsce na Krakowskim Przedmieściu. W dodatku rzutki przedsiębiorca, który – jak każdy architekt – ma pod ręką nie tylko linijkę, ale i kalkulator. Jak ktoś powiedział: „Całe życie walczy o Polskę, ale nie zapomina o sobie”. Jednym zdaniem, postać barwna, acz nie zawsze milutka.

W 1995 r. w Zachęcie, na otwarciu wystawy fotograficznej o inteligencji polskiej, podszedł do mnie obcy jegomość i powiedział: „A pan, to wiem dlaczego nie był w opozycji – ze strachu. Sam pan to napisał”. – Jeżeli sam tak napisałem, to jaki sens miało mi to komunikować? – nie zdążyłem zapytać, bo dżentelmen zniknął w tłumie, pokazując tylko plecy w eleganckiej tweedowej marynarce.

Wybór polityka tweedowego to pierwsze sprytne posunięcie Kaczyńskiego. Bielecki to inteligent, w dodatku elegancki, pierwszy taki w PiS, bo wszyscy trzej dotychczasowi (Ryszard Legutko, Andrzej Zybertowicz i Zdzisław Krasnodębski) nie mają tego tweedowego szlifu, żaden nie nosi się jak hrabia. („Ten zarabia, on się nosi jak ten hrabia”). Trudno, jak Ryszard Legutko, oskarżać adwersarzy o „wściekliznę” i jednocześnie nosić trencz Burberry. Trudno mówić, że Poncyljusz, Jakubiak czy Kluzik-Rostkowska kierowali kampanią ze względu na urodę, a nie rozum, i zarazem udawać inteligenta z Żoliborza.

Do wszystkich zalet Czesława Bieleckiego należy dodać i tę, że jest z salonu.

Polityka 40.2010 (2776) z dnia 02.10.2010; Passent; s. 104
Reklama