Przetwórnia znad jeziora Turkana trafiła już do podręczników jako przestroga, jak nie należy pomagać. Takich przykładów można znaleźć oczywiście więcej: drogi kończące się w środku dżungli albo plakaty z informacjami, jak chronić się przed HIV, wydrukowane w językach, których nie znali ich adresaci. William Easterly, były ekonomista Banku Światowego, w niedawno wydanej książce policzył, że przez ostatnie 50 lat Zachód wydał 2,3 bln dol. na pomoc rozwojową – z efektem, jak uważa, mizernym.
To jednak tylko część prawdy. Nicholas Kristof, komentator „New York Timesa”, specjalizujący się w pisaniu o najbiedniejszych krajach świata, lubi przypominać, że w 1960 r. zmarło na całym świecie 20 mln dzieci poniżej 5 roku życia. W tym roku umrze ok. 8 mln takich dzieci (a ludzi w 1960 r. było o połowę mniej niż dziś, więc proporcjonalnie spadek śmiertelności jest jeszcze większy). Chociaż nadal umiera zbyt wiele małych dzieci, to zaznacza się gigantyczny postęp – osiągnięty m.in. dzięki wielkim kampaniom szczepień, dzięki edukowaniu matek i dożywianiu małych dzieci, prowadzonym w najbiedniejszych krajach za pieniądze z pomocy rozwojowej.