Archiwum Polityki

Konający odburknął niegrzecznie

W Ostrowcu Świętokrzyskim śmiercią tragiczną, którą trudno zrozumieć, zginął Michał Weresiak.
Każdy w Ostrowcu Świętokrzyskim wie, że 19-letni student Michał Weresiak skończył na granitowych schodach między sklepem Big Star a kościołem, pozostawiając po sobie na kilka dni jedynie niewielką brunatno-czerwoną plamę na trotuarze. Dziś stoi tam krzyż z tabliczką informacyjną: „W tym miejscu 17 maja 2009 r. śmiercią tragiczną, którą trudno zrozumieć, zginął Michał Weresiak”. Na tabliczce jest też pytanie „Dlaczego?”, na które rodzice nie znaleźli jeszcze odpowiedzi.

Michał wyszedł z domu przed „Teleexpressem”, a miał wrócić w okolicach „Tańca z gwiazdami”. Gdy ojciec odebrał telefon, zamiast Michała w słuchawce usłyszał nieznany głos. Głos mówił, że gdy pogotowie zabierało zakrwawionego chłopca, z kieszeni wysunął mu się telefon. Nieznajomy odszukał w nim kontakt „mama” i zaraz zadzwonił powiedzieć, że właściciel komórki został pobity. Nieznajomym był 16-latek Karol Wabik, który przypadkiem zobaczył całe zajście. Zeznał policji, że widział, jak jeden z chłopców pada trafiony ciosem.

– Kiedy upadł, trzej pozostali zaczęli go kopać po głowie – zeznał Karol. Zapamiętał jeszcze, że krzyknęli w stronę leżącego we krwi Michała: „Jebać frajera!” i odeszli. Gdy Karol pochylił się nad nieruchomym chłopcem, zobaczył płynące z ust i ucha strużki krwi.

Na schematycznym szkicu biegły patomorfolog zaznaczył potem czerwonymi kreseczkami miejsca, w których po tym spotkaniu popękała czaszka Michała Weresiaka. Na rysunkach wygląda ona jak sklejona z kawałków rozbita donica. Zdaniem biegłego patomorfologa przyczyną śmierci Michała były złamania kości sklepienia i podstawy czaszki, które doprowadziły do wylewów krwawych w mózgu.

Na pytanie, czy uraz mógł powstać w wyniku upadku, czy raczej kopnięć w głowę, biegły odparł, że powodem było raczej silne uderzenie głową o twarde podłoże.

Polityka 42.2010 (2778) z dnia 16.10.2010; Coś z życia; s. 98
Reklama