Niestety tak. Nie jesteśmy największym producentem jajek w Europie, a tym razem nawet kraje, które tradycyjnie protestują w takich kwestiach, nie sprzeciwiały się. Zgodzili się nowi członkowie, biedniejsi od nas. To haniebne ze względu na wymiar etyczny, bo chów klatkowy to koszmar krótkiego, nędznego życia 50 mln kur rocznie. Nowe zasady mają im dać większą przestrzeń. Był czas, aby się na to przygotować i wszyscy jakoś sobie z tym radzą. Tylko my nie.
Dlaczego?
Problemem ochrony zwierząt w Polsce jest Ministerstwo Rolnictwa, które jest jej wrogie. Do tego stopnia, że dyrektywy unijne, które musimy wprowadzać, są przez ten resort bojkotowane. Nowelizacja ustawy o ochronie zwierząt z 2009 r. polegała na tym, że resort rolnictwa wmusił do niej zapis o ochronie właścicieli kurników.
Inne przypadki, gdy Polska zachowywała się nieetycznie?
To się układa w skandaliczny cykl. Za poprzedniej ekipy, razem z Japonią i republikami bananowymi, popieraliśmy wznowienie rzezi wielorybów.
Nasz protest w sprawie niosek nie odniósł skutku. Czy ma wpływ na wizerunek Polski?
Oczywiście. W sprawie polskiego weta w Wielkiej Brytanii zorganizowano kampanię, w którą zaangażowało się kilkanaście tysięcy osób. W Europie Północnej, Zachodniej kwestie praw zwierząt są traktowane bardzo poważnie. Znane są nasze barbarzyńskie transporty koni czy cieląt. Nie zdajemy sobie sprawy, że dziś to więcej waży na opinii Polski niż Kopernik z Chopinem razem wzięci.
rozmawiała Joanna Podgórska