#dzień jeden z pierwszych
Jej najlepszym przyjacielem stał się żółty pasek na dole ekranu telewizora. Ich przyjaźń zaczęła się w środę 11 marca, gdy w wieczornych „Faktach” TVN zobaczyła pięcioro członków rządu zapowiadających zawieszenie życia społecznego do odwołania. Nigdy nie była zwolenniczką tego rządu, a o zagrożeniu koronawirusem słyszała już wcześniej, nie potrafi więc wytłumaczyć dlaczego, ale faktem jest, że dokładnie od tego momentu jej dni przybrały formę ciągu rytuałów.
Pobudka o siódmej rano, wstawienie wody w czajniku na kawę, kilka kroków do dużego pokoju, telewizor pyk i już. Żółty pasek pojawia się i nie opuszcza jej aż do późnego wieczora. 40 lat, nie ma męża, dzieci brak, rodzice w swoim domu, na kocią sierść zawsze miała uczulenie. Tylko dzięki żółtemu paskowi ktokolwiek poza nią jest jeszcze w jej mieszkaniu.
Wszyscy chorzy, umarli, cudownie ozdrowieni – ich statystyki, z podziałem na województwa, ma już w małym palcu. Szczegóły z życia pacjenta zero śledziła na bieżąco – była pod szpitalem, gdy do niego trafił, była też w momencie, gdy ze szpitala wychodził. Razem ze znanym epidemiologiem uczyła się, jak myć ręce, a także jak domowym sposobem zrobić skuteczny środek dezynfekujący. Zmieszany w odpowiednich proporcjach spirytus z wodą przelała do pustej buteleczki z rozpylaczem, dzięki czemu dwa razy dziennie, rano i wieczorem, od samego początku epidemii regularnie czyści w całym mieszkaniu klamki, uchwyty i poręcze.
W jej niedużej agencji reklamowej właściwie od razu kazali im pracować z domu. Czas zawsze mieli nienormowany, więc teraz, na te kilka godzin pracy zdalnej, wycisza po prostu dźwięk w telewizorze.
Po pracy zamówiony obiad z dowozem bezkontaktowym – skoro nie można podróżować w realu, to postanowiła chociaż pozwiedzać świat kulinarnie.