W Warszawie szumi dziewięć milionów drzew. Ostatnio odżyły, bo w pandemii zrobiło się ciszej, a one źle znoszą zgiełk.
Gdzie dendrolog przez Ogród Saski i nie może się nadziwić, jak dobrze służy drzewom chwilowa izolacja od spacerowiczów. Podczas gdy warszawiacy w strachu, drzewa nabrały wigoru. Od dekad przegrywają w starciu z ludźmi, mimo znaczącej liczebnej przewagi. Otóż – jak rachuje nasz dendrolog – przy założeniu, że drzew jest dziewięć milionów, na jednego mieszczucha przypada więcej niż cztery. Taki londyńczyk, wiedeńczyk czy paryżanin może zzielenieć z zazdrości. Zieleń, zajmując aż 30 tys.
Polityka
23.2020
(3264) z dnia 02.06.2020;
Na własne oczy;
s. 84
Oryginalny tytuł tekstu: "Drzewo stany"