Choć większość podróżnych na hasło „tereny naturalne w Hiszpanii” myśli przede wszystkim o jej spektakularnym wybrzeżu i plażach, także i na tym polu południowy kraj oferuje mnóstwo niespodzianek. O hiszpańskiej przyrodzie można bowiem powiedzieć dokładnie to samo, co o mieszkańcach tego kraju i ich kulturach: jest nieprawdopodobnie różnorodna i zaskakująca. Hiszpanię warto poznać od tej strony zwłaszcza w tym roku, kiedy priorytetem dla wielu zwiedzających będzie prawdopodobnie unikanie tłumów i bardziej „samotnicze” formy podróżowania.
Niezwykłą ofertę wypoczynku na łonie górskiej natury można znaleźć na przykład w Katalonii. Region Hiszpanii, w którym głównym magnesem przyciągającym turystów są Barcelona i Costa Brava, w lwiej części położony jest na terenach wyżynno-górskich. Z pirenejskimi, niezwykle malowniczymi krajobrazami można się zapoznać w parku narodowym Aiguestortes i Estany de Sant Maurici, położonym na północy Katalonii, niedaleko miasta Lleida i granicy z Francją. O parku w Pirenejach Środkowych mówi się czasem, że to Alpy w miniaturze. Centralnym elementem tutejszego krajobrazu, nie licząc górskich szczytów, jest woda: potoki, rzeki, a przede wszystkim jeziora (estanys), których jest tu ponad 200 i które czynią z tego kawałka Katalonii prawdziwą oazę w upalne letnie dni.
Podczas trekkingu w tych okolicach można zaliczyć ciekawe spotkania nie tylko z florą, ale i fauną. Park Aiguestortes i Estany de Sant Maurici to miejsce zamieszkania kozic górskich, świstaków, gronostajów, a także półdzikich koni. Dodatkową atrakcją dla spragnionych nie tylko natury, ale i kultury, są położone w okolicy liczne romańskie kościoły, należące do narodowego dziedzictwa Katalonii.
Woda jest kluczowym elementem pejzażu także i w parku przyrodniczym Delta de l'Ebre (Delta Ebro), położonym z kolei na południowych krańcach Katalonii, przy granicy ze wspólnotą autonomiczną Walencji. Delta rzeki Ebro to fantastyczne miejsce na turystykę rowerową: na płaskim terenie dziesiątki kilometrów pokonają bez większego trudu nawet początkujący kolarze. Tutejsze widoki to w skali Europy niemała gratka, bo pogranicze Katalonii i Walencji to jedno z kilku miejsc w Hiszpanii i na całym kontynencie, gdzie można podziwiać ciągnące się po horyzont podmokłe pola ryżowe, poprzecinane licznymi kanałami nawadniającymi. Tutejszy krajobraz jest łagodny i melancholijny: tworzą go nadmorskie mokradła, dzikie plaże z ruchomymi wydmami oraz niewielkie miasteczka i wsie, w których spróbować można – a jakże – oryginalnej hiszpańskiej paelli.
O ile pola ryżowe mogą nasuwać skojarzenia z Azją, o tyle o geograficznej bliskości Hiszpanii z Afryką przypominają widoki, które napotkać można w parku narodowym Doñana położonym w Andaluzji, nad Zatoką Kadyksu. To właśnie tutaj można bowiem podglądać wielkie stada flamingów, żyjące na słonowodnych mokradłach.
Uważany za największy rezerwat przyrody w Europie, park Doñana został stworzony pod koniec lat 60. właśnie z myślą o ochronie ptaków i stanowi dziś cel pielgrzymek ornitolgów i birdwatcherów-ptasiarzy z całego świata. Wiele żyjących tu gatunków, na czele z modrzykiem czerwonogłowym, orłem królewskim czy łyską rogatką, jest zagrożonych wyginięciem.
Sam park, leżący w delcie majestatycznej rzeki Gwadalkiwir, ma dość ciekawą i długą historię. Jego nazwa pochodzi prawdopodobnie od imienia Doñii Any de Mendozy i Silvy, żony miejscowego szlachcica z rodu Medina Sidonia, który w XVI wieku kupił tutejsze tereny, przeznaczając je na tereny polowań. Do powstania parku narodowego, liczącego dziś ponad 50 tys. hektarów, doszło natomiast dzięki uporowi hiszpańskich ornitologów, José Antonia Valverde i Francisca Bernisa Madrazo, którzy przez prawie dwie dekady walczyli o objęcie tych terenów ochroną, a dziś nazywani są “Ojcami Doñany”.
W parku podziwiać można jednak nie tylko ptaki: mieszka tu również stanowiący dumę Hiszpanii i również pozostający pod ochroną ryś iberyjski (iberian lynx).
Innym naturalnym skarbem w Andaluzji, z którym zdecydowanie warto bliżej się zapoznać, jest przepiękny park Cabo de Gata, uznany przez UNESCO za rezerwat biosfery. Położony w regionie Almerii na południowym wschodzie Andaluzji stanowi jeden z niewielu prawdziwie dzikich fragmentów hiszpańskiego wybrzeża.
Suche, półpustynne i skaliste tereny, porośnięte agawami i kaktusami mocno działają na wyobraźnię i zainteresowały już niejednego filmowca. Co ciekawe, w latach 60. i 70., kiedy reżim Franco otworzył się na kontakty handlowe i turystyczne z Zachodem, hiszpańska pustynia stała się scenerią dla wielu amerykańskich westernów.
Choć przyroda kontynentalnej Hiszpanii nie rozczaruje nawet największych koneserów biosfery, poszukiwacze niezwykłych pejzaży powinni koniecznie wybrać się również na hiszpańskie wyspy, na czele z Lanzarote i Teneryfą.
Na tej pierwszej punktem obowiązkowym jest park narodowy Timanfaya, którego nazwa pochodzi z języka Guanczów – rdzennych mieszkańców Kanarów – i oznacza “Górę Ognia”. Nazwa wiele mówi o tym miejscu, o którym pisze się, że zapewnia możliwość wyprawy na Księżyc bez ruszania się z Ziemi. Nieziemski, praktycznie pozbawiony roślinności krajobraz parku ukształtował się w pierwszej połowie XVIII wieku wskutek serii epickich erupcji wulkanicznych. Lawa pokryła wówczas znaczną część wyspy, która pokryła się również tonami wulkanicznego pyłu i sadzy.
Dziś na terenie parku, liczącego 51 kilometrów kwadratowych, znajduje się ponad 300 wulkanów. Choć ostatnie erupcje miały miejsce na początku XIX wieku, tutejsza ziemia wciąż jest ciepła: zaledwie kilka centymetrów pod jej powierzchnią temperatura sięga 100 stopni Celsjusza. Teren parku Timanfaya jest na tyle wyjątkowy, że nie można zwiedzać go na własną rękę: jedyna dostępna forma przemieszczania się to autobusowy tour trasą wulkanów.
Zapierające dech w piersiach wulkaniczne krajobrazy można też podziwiać na Teneryfie. Symbolem tej wyspy jest z kolei wulkan Teide, którego nazwa w języku Guanczów oznacza z kolei piekło, po czym można wnioskować, że jak mocno erupcje dawały się we znaki dawnym mieszkańcom wyspy. Teide pozostaje w stanie uśpienia od końca XVIII wieku, a jego wcześniejszy wybuch miał okazję obserwować sam Krzysztof Kolumb, który w swoim dzienniku podróży z 1492 roku opisywał płomienie buchające z wulkanu na mijanej przez jego statek wyspie.
Szczyt Teide, wokół którego rozciąga się jeden z piętnastu parków narodowych Hiszpanii, to trzeci najwyższy wulkan na świecie, liczący 3718 metrów (7500 jeśli liczyć od dna oceanu). Wznosi się nad wyspą niczym jej strażnik, a jego charakterystyczna sylwetka widoczna jest nawet z sąsiedniej Gomery.
Równie ciekawe i malownicze są jednak jego podnóża i okolice, które obfitują w nietypowe formy geologiczne, kawały zastygłej lawy i morza wulkanicznych skał.
Zaskakujące i niecodzienne – jak wiele innych dzikich zakątków Hiszpanii.
Partnerem materiału jest Turespaña.