PIOTR SARZYŃSKI: – Przychodzi klient i pyta: czy mogę zamówić mural? Co pani odpowiada?
TERESA LATUSZEWSKA-SYRDA: – Niemal codziennie trafia do mnie ktoś z takim pytaniem. Odpowiadam zawsze pytaniem: czy mają państwo świadomość, że to kosztuje? Ludzie bowiem często wyobrażają sobie, że skoro działamy jako fundacja, czyli instytucja pożytku publicznego, to wystarczy zgłosić chęć, a my załatwimy resztę: sami znajdziemy pieniądze na mural i go zrealizujemy. I w ogóle, że to dla nas okazja, bo możemy poszerzyć swoje portfolio, a artystom sprawić frajdę.
A kosztuje ile?
To zależy. Jeżeli zapraszamy artystów w ramach festiwalu, to ich wynagrodzenie jest niewielkie, my zawsze płacimy, choć nie jest to powszechna praktyka festiwali streetartowych. Twórcy zarabiają niewiele, ale w zamian oferujemy im pełną wolność artystyczną. Wówczas na koszty składa się przelot, hotel, farby – kilka tysięcy złotych – czy wynajęcie wysięgnika lub budowa rusztowania. Natomiast w zamówieniach pozafestiwalowych, komercyjnych, gaża bywa różna i zależy od wielkości muralu i rangi artysty. Od kilku do kilkudziesięciu tysięcy złotych, choć niektórzy twórcy (także rodzimi) nie podejmują się realizacji za honorarium poniżej 10 tys. euro. Ale szczególnie dokuczliwe dla budżetu jest wynajęcie podnośnika. Godzina jego pracy to średnio 100 zł netto. A praca nad muralem zajmuje kilkadziesiąt godzin. W niektórych przypadkach trzeba zamawiać windę budowlaną, a jej koszt to już dziesiątki tysięcy.
Powiedzmy, że kwestie finansowe zostaną uzgodnione. Dalej pani drąży, czy wystarcza, że klient płaci?
Drążę. Na przykład pytam, czy to ma być mural komercyjny czy artystyczny, czysto dekoracyjny.