Gdy w internetową wyszukiwarkę wpisać „kawały o Pcimiu”, komputer w jednej chwili wyrzuca ponad 10 tys. wyników. O miano największej dziury w Polsce miejscowość konkuruje z Wąchockiem, Kłajem albo Cycowem. Nie wiadomo właściwie, kiedy i dlaczego Pcim stał się symbolem wioski zabitej dechami, stolicą najbardziej prowincjonalnej prowincji. Może to jednak z powodu brzmienia samej nazwy miejscowości?
Dowcipkował o niej sam John Cleese, legendarny komik z Monty Pythona. Było to po nakręceniu reklamy banku WBK, któremu – uwaga – prezesował wówczas sam Mateusz Morawiecki, w której pojawiła się ciotka z Pcimia. Takie żartowanie oburzyło mieszkańców. Daniel Obajtek, ówczesny wójt (dziś prezes Orlenu i polityczny konkurent Morawieckiego), mówił wówczas, że rozważa kroki prawne: „Teraz to już jest nieznośne. Nikt nie chce słuchać o naszych firmach i inwestycjach, o tym, że się prężnie rozwijamy. Wszyscy pytają mnie tylko, co takiego śmiesznego jest w naszej gminie”.
Potem Obajtek zmienił front – zaprosił komika do wsi, a nawet zaproponował zameldowanie pod własnym dachem. To była najlepsza strategia, żeby drwinę przekuć w dumę – bo przecież słynny na cały świat człowiek mówił o Pcimiu, a nie o jakiejś innej z setek polskich wsi.
Ludzie w Pcimiu właśnie tak zapamiętali swojego wójta. Zawsze miły. Zawsze mówił dzień dobry. Ale najważniejsze, że zawsze przed kamerą tłumaczył reszcie Polski, że Pcim to nie jest jakaś wieś, gdzie wrony zawracają, tylko przyzwoita, pełna pracowitych ludzi miejscowość.
To się liczyło najbardziej. A że wójt, by dorobić, wykonywał również obowiązki biznesmena? To mało kogo w Pcimiu oburza, bo przecież po ciężkiej pracy należy się nagroda. I tak groteskowe wyczyny Obajtka wpisały się w czarnohumorystyczną legendę Pcimia.