Nie będzie już Fryderyki z Krzysztofa
Tak wygląda upadek wałbrzyskiej porcelany. Nie będzie już Fryderyki z Krzysztofa
Co prawda fabryka porcelany Kristoff od miesięcy bezskutecznie próbowała uzgodnić ceny na dostawy prądu i gazu, ale gdy przed Bożym Narodzeniem wygaszano piece, niektórzy jeszcze się łudzili, że się je rozgrzeje. Nadzieje pierzchły w końcu grudnia, kiedy PGNiG jako jedyny oferent na gaz domagał się dwumiesięcznej kaucji i przedpłaty za dostawy gazu. Właścicielka fabryki zadecydowała o jej likwidacji i zwolniła 70 z 140 pracowników.
Zimno przy piecach
26 stycznia złapał mróz i nad Wałbrzychem wisiała gęsta mgła, przez którą ledwo widać było wieżyczkę na XIX-wiecznym budynku administracyjnym Kristoffa, którego i tak wszyscy tu zwą po staremu „Krzysztofem”. W holu zakładu już czekał dr inż. Andrzej Gniazdowski z wałbrzyskiego Stowarzyszenia Ceramików Polskich, który po raz ostatni chce spojrzeć na zakład, w którym spędził 40 lat. Dyrektorka fabryki Agnieszka Palus powitała reporterów POLITYKI w czapce, kurtce i rękawiczkach, bo od kilku dni budynek nie był ogrzewany. Chłodna klatka schodowa nie dziwiła, nieprzyjemnie zrobiło się w zimnej sali konferencyjnej, w której zaledwie kilka tygodni temu przyjmowano gości, częstując kawą lub herbatą w porcelanowych filiżankach.
Nie lepiej było w znajdującej się na tyłach sali wzorcowni, pełnej regałów z dziesiątkami filiżanek, talerzy, spodków i imbryków. Obok produkowanego nieprzerwanie od 1934 r. klasycznego fasonu „Fryderyka” z charakterystycznym liściem, stały nowe, jak serwis „Opty” dekorowany ponadczasowym motywem ludzików. Na stołach przygotowano dla ostatniego kontrahenta z Chin nowe propozycje wzorów. Jakie cechy wałbrzyskiego serwisu „Cyrk” mogły spodobać się w ojczyźnie porcelany? Europejska biel porcelany, dizajn i wysoka jakość wykonania, bo nałożenie kalki z kratką na obły brzusiec filiżanki tego fasonu bez zwichrowania linii to zadanie dla doświadczonych dekoratorów porcelany.