Zaszopowani
Niezwykły azyl dla szopów w Polsce. Mruczą, tulą się, klimat im tu pasuje
Właściwie należałoby napisać azyl, bo co prawda w Polsce jest kilka miejsc, gdzie trafiają szopy, ale jedynie Szopowisko jest w stanie przyjąć ich większą liczbę. Obecnie żyje ich tutaj już ponad 100. A zaczęło się od dwóch maluchów: Czarnej i Siwej, które Ekostraż, wrocławska fundacja pomagająca dzikim zwierzętom, znalazła obok przejechanej przez samochód matki, tuż pod niemiecką granicą. Przywieźli je do Grzegorza Dziwaka, lekarza weterynarii, mieszkającego w Kryształowicach – małej wsi pod Wrocławiem. To był moment, gdy – jak mówił – został totalnie zaszopowany.
– Ja od małego wiedziałem, że chcę zostać weterynarzem. Robiłem zastrzyki pluszakom i owijałem je bandażami – wspomina. – W domu zawsze było mnóstwo zwierząt: psy, koty, kury. A ja dodatkowo znosiłem jaszczurki, pisklaki, które wypadły z gniazda. Zrobiło się minizoo.
W bagażniku i w kartonie
Kiedy zaczynał studia, weterynaria, poza zwierzętami gospodarskimi, skupiała się głównie na psach i kotach. A jego fascynowały zwierzęta nieudomowione. Dziś ma tytuł specjalisty w tej dziedzinie. Dzięki współpracy z Ekostrażą trafiały do niego pogryzione przez koty wiewiórki, pokaleczone przez kosiarki jeże, ranne kuny.
Dla Czarnej i Siwej, przy domu Grzegorza w Kryształowicach, stanęła pierwsza szopia woliera. I szybko okazało się, że to nie wystarczy, bo do Kryształowic zaczęły trafiać szopy z całej Polski. Zwłaszcza po tym, jak weszła w życie unijna dyrektywa o gatunkach inwazyjnych. Już wcześniej na trzymanie szopów przez osoby prywatne potrzebne było specjalne zezwolenie od Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska. Handel tymi zwierzętami był zabroniony. Oczywiście teoretycznie, bo nielegalny trwał w najlepsze. Gdy pod koniec 2021 r.