5 najciekawszych książek dla dzieci (polecamy na maj 2017)
5 maja 2017
Proponujemy książki mądre, ciekawe, estetycznie wydane. Wybrał Sebastian Frąckiewicz.
mat. pr.
Katarzyna Bogucka, <b>Spacer</b>, Tako, Toruń 2017. Wygląda na to, że Katarzyna Bogucka właśnie wydała najlepszą swoją książkę, choć ma ich na swoim koncie przecież niemało. „Spacer” konstrukcyjnie jest bardzo prosty. Wraz z głównym bohaterem, przemierzając ulice miasta, wędrujemy jednocześnie w czasie. Obserwujemy bowiem wszystkie etapy jego życia: niemowlęctwo, młodość, doświadczenie rodzicielstwa, a w końcu starość i śmierć. A w tle miasto: młode matki, bezdomni, starsi ludzi w szpitalu i wiecznie zajęci pracownicy korporacji. Małe i wielkie tragedie, które się zazębiają i przenikają. Wszystkim tym obrazom nie towarzyszy ani jedno słowo, co – paradoksalnie – dodaje książce powagi.
mat. pr.
Heinrich Hoffmann (tekst), Justyna Sokołowska (ilustracje), <b>Złota różdżka, czyli bajki dla niegrzecznych dzieci</b>, Egmont, Warszawa 2017. „Złota różdżka” to dziś już dziś klasyka. Napisał ją XIX-wieczny psycholog Heinrich Hoffmann ku przestrodze dla swojego potomka. Wychodził z założenia, że dzieci lubią się bać. Nie wszyscy rodzice docenią czarny humor autora, który nieustannie przekonuje, że dzieci pragną grzebać w materiałach łatwopalnych i spektakularnie robią sobie krzywdę. Sądzę jednak, że na najmłodszych osobliwe przestrogi Hoffmana wciąż będą robić wrażenie. Jak również ilustracje i cały projekt graficzny Justyny Sokołowskiej, który zaskakująco dobrze tę starą historię unowocześnia.
mat. pr.
Ludwik Jerzy Kern (tekst), Zbigniew Rychlicki (ilustracje), <b>Proszę słonia</b>, Wilga, Warszawa 2017. Moda na reprinty i wznowienia polskiej klasyki nie ustaje, co jest bardzo pozytywną tendencją, bo w antykwariatach trudno o naprawdę dobrze zachowane stare wydania klasyki dla dzieci. Jednym z ważniejszych wznowień jest „Proszę słonia” Kerna z ilustracjami Zbigniewa Rychlickiego. Po Rychlickim wielu młodszych artystów próbowało się z tekstem Kerna zmierzyć, jednak nie umywało się to do prac jednego z ojców „Misia Uszatka”. Dlatego pozycja Wilgi jest godna uwagi, choć jako ortodoks przyczepiłbym się trochę do okładki, gdzie pokombinowano z liternictwem, i do niepotrzebnie świecącego papieru w środku.