Peter Thiel, znany inwestor z Krzemowej Doliny (jeden z tych, którzy przyczynili się do sukcesu Facebooka, sportretowany również w filmie „Social Network”), ogłosił w swojej słynnej deklaracji z 2010 r., że studia na amerykańskich uczelniach nie przynoszą tak naprawdę żadnych korzyści i lepiej by było, by młodzi Amerykanie pieniądze przeznaczone na czesne wykorzystali na uruchamianie i rozwijanie własnych biznesów. W prasie amerykańskiej rozgorzała ogromna dyskusja. Kluczowym pytaniem, jakie zaczęli zadawać komentatorzy, było: czy we współczesnych czasach inwestowanie w obecne formy edukacji jest rzeczywiście opłacalne? Czy nowe pokolenie uczące się w amerykańskich college’ach będzie przygotowane do wyzwań, jakie stawiać będą przed nimi nowe czasy?
Jak się zmienił świat
Historia rozwoju gospodarczego to historia niedopasowania i nierównowagi. Pojawiające się nowe możliwości (takie jak np. opanowanie sztuki rozpalania ognia czy obróbki metalu) wywołują napięcia w kolejnych obszarach. Kultura, gospodarka, społeczeństwo, polityka – wszystkie te obszary wzajemnie się stymulują i dopasowują, wywołując przy tym nieustanne tarcia, niczym płyty tektoniczne pozostają w bezustannym dryfie. Kiedyś wielkim źródłem przemian była religia, która mogła nagle wstrząsnąć spokojnymi do tej pory społecznościami, popychając je na nowe ścieżki rozwoju. W XVIII w. religie zostały zastąpione przez ideologie, które miały równie wielką moc przekształcania obrazu świata i umysłów i ukazywania „nowego wspaniałego porządku”, w którym ludzie chcieli żyć i o który chcieli walczyć (w przypadku Japonii i Niemiec w II wojnie światowej – aż na krawędź zagłady).