Problem, jaki mamy dziś ze szkołą, niemiecki badacz mózgu Manfred Spitzer ujął tak: „Uczniowie nie są głupi, nauczyciele nie są leniwi, a nasze szkoły nie są do niczego. Ale coś jest nie tak...”. Dlaczego nawet w krajach, w których na edukację przeznacza się ogromne środki, uczniowie właśnie w szkole tracą chęć do nauki? Neuronaukowcy twierdzą, że nasze mózgi zostały stworzone do uczenia się i niczego nie robią lepiej, dlaczego więc tak wielu nauczycieli narzeka na brak motywacji u uczniów?
Zdaniem wielu neurobiologów, przyczyną jest nieprzyjazny mózgowi system edukacyjny. Ludzki mózg uczy się wprawdzie cały czas, ale inaczej, niż oczekuje tego szkoła. Natura wyposażyła wszystkie dzieci w mechanizmy pchające je ku poznawaniu świata. Są one niezmiernie efektywne, ale bardzo łatwo je zniszczyć i naszym szkołom coraz częściej się to udaje. Winą za ten stan często obciąża się nauczycieli, jednak prawdziwa przyczyna leży w archaicznym systemie edukacyjnym. Szkoła przyjazna mózgowi musi tętnić życiem, to co formalne, zimne i martwe nie ma siły budzenia fascynacji.
XIX-wieczny model edukacji w XXI w.
Obecny model nie sprawdza się w XXI w., bo powstał na potrzeby świata, którego już nie ma. Narodził się w Prusach przed dwustu laty. Wtedy był to bardzo nowoczesny projekt, jednak dziś typowe dla tamtych czasów atrybuty, np. szkolne dzwonki, coraz częściej odbierane są jako nieprzystające do naszych czasów anachronizmy. Wygląd i sposób funkcjonowania szkół wciąż nie pozwalają zapomnieć, że zostały zorganizowane na wzór instytucji opartych na silnej hierarchii, takich jak wojsko czy Kościół.