Lubiła biegać – zawsze dawało jej to dużo radości i doskonale odstresowywało. Tamtego dnia, kiedy ścieżka zrobiła się pusta, zboczyła z niej za potrzebą. Kilkukrotnie uderzył ją w głowę, następnie przyłożył do skroni pistolet (lub przedmiot go przypominający). Zgwałcił. Zerwała się i uciekła.
Początkowo współpraca z policją układała się dobrze. Piątego dnia policjanci ponownie zabrali ją na miejsce zdarzenia. Jeden z nich powiedział, że jej nie wierzy; świadkowie nic nie widzieli, a obrażenia są „podejrzanie niewielkie”. Skoro napastnik miał broń, to dlaczego niby jej nie zastrzelił zaraz po tym, jak już sobie poużywał? Stróż prawa poradził kobiecie odwołać zeznania. Ironizował, że pewnie wymyśliła historię, żeby zwrócić na siebie uwagę i zostać celebrytką. Poczuła się zgwałcona po raz drugi. Trzeciego gwałtu na kobiecie dopuścili się internauci. Dowiedziała się m.in., że: „kobiety generalnie lubią gwałty i dążą do nich”, „była głupia, bo przecież Las Kabacki to miejsce szemrane i zwłaszcza kobiety nie powinny tam wchodzić”, a jej ciało porównywano do „samochodu z kluczykiem w stacyjce”, „mieszkania otwartego na oścież”, „torebki z banknotami niedbale przewieszonej przez ramię”. Burmistrz dzielnicy Ursynów napisał: „Jak ona biegła po ciemku?”. A po umorzeniu śledztwa przez prokuraturę z powodu niewykrycia sprawcy dodał: „Gwałt? A może paranoja i fala medialna?”.
Teoria sprawiedliwego świata
Niestety, dla zgwałconych kobiet moment wyrwania się z uścisku napastnika nie oznacza końca traumy, lecz dopiero jej początek. Nowymi katami często stają się ci, którzy za zadanie mają otoczyć ofiarę troską – służba zdrowia (zagajenie podczas obdukcji: „Skoro nie chce dawać pani mężowi, to po co wychodziła pani za mąż?