Wspaniały lot trzmiela
Wspaniały lot trzmiela, czyli jak to jest z genialnością młodych
Istnieje wiele definicji – lub bardziej opisów – zjawiska genialności. Jedna jest chyba najbliższa prawdy: geniuszem jest ktoś, kto dokonuje wglądu w skomplikowaną naturę rzeczy, wykrywa ważną prawdę, która dla badanego zjawiska ma fundamentalne znaczenie, ale jednocześnie robi to bez benedyktyńskiego wysiłku, dogłębnych i wieloletnich studiów tematu. Nagle intuicyjnie dostrzega najważniejszą strukturę zjawiska lub procesu. I to jest w rzeczy samej genialne. Ale nie koniec na tym. Geniusz zwykle odkrywa też coś, czym inni wcześniej w ogóle się nie zajmowali. Arthur Schopenhauer, sam zresztą genialny, pisze w księdze drugiej swojej najważniejszej pracy „Świat jako wola i przedstawienie”: „Talent przypomina strzelca trafiającego do celu, w który inni trafić nie umieją; geniusz – takiego, który trafia w cel, którego inni nawet dojrzeć nie potrafią”.
Najciekawsze jest jednak coś innego. – Często geniuszami bywają ludzie młodzi, a nawet bardzo młodzi, i często ich odkrycie lub dokonanie jest jednorazowe – mówi historyk idei i filozof dr Andrzej Wajs. – Oczywiście ludzie starsi też dokonują genialnych odkryć, wydaje się jednak, że pomaga im w tym doświadczenie życiowe i długo zdobywana wiedza. Te dwie sytuacje różnią się więc znacząco.
Młodość łączy wszystkich wymienionych odkrywców. Czym zasadniczo ci młodzi się charakteryzują? Głównie tym, że nie mieli czasu poznać tylu rzeczy, tak wielu zjawisk i zagadnień. Nie mieli też okazji borykać się z tak zwanym życiem – codziennością, rodziną, utrzymaniem itd. Bardzo często świata w ogóle nie rozumieli, a nawet byli z nim trwale skonfliktowani. Niekiedy zresztą wręcz go nie chcieli. Być może to są właśnie bardzo dobre warunki – gdy się ma świat jeszcze za nic – by spojrzeć tam, gdzie inni nie patrzą.