„Identyfikacja z firmą to ściema” – głosi tytuł jednego z artykułów opublikowanych w portalu hrnews.pl. Autor tekstu, trener i coach, do takiego wniosku doszedł „po wielu latach pracy w korporacji i z korporacjami”. Wskazuje, że nie można mówić o identyfikacji dopóty, dopóki odpowiedzialność zastępowana jest systemem nagród i kar, pracownicy dopasowywani są do stanowisk zamiast odwrotnie, zaś zarząd i menedżerowie „wiedzą najlepiej, czego potrzeba pracownikom, żeby pracowali wydajnie”. Żali się, że wspieranie takich firm poprzez szkolenia to „wyzwanie tak samo duże, jak smażenie boczku na golasa”.
Teoretycy zarządzania i biznesu twierdzą jednak, że identyfikowanie się zatrudnionych z firmą jest dla niej niesłychanie korzystne. Oznacza większe przywiązanie pracownika do firmy, spadek jego zainteresowania zmianą pracy, większą kreatywność, chęć poprawy funkcjonowania firmy, wreszcie – lepszy nastrój (przekładający się zarówno na satysfakcję z pracy i chęć pomocy współpracownikom, jak również na wspieranie organizacji w różnych obszarach jej funkcjonowania). Identyfikacja oznacza także wyższe zaangażowanie w obowiązki – aktywny stan psychologicznego zanurzenia w pracy. To ostatnie jest niezmiernie ważne, ponieważ niezaangażowani pracownicy generują duże koszty, co objawia się m.in. w obniżonej produktywności, rotacji załogi oraz gorszej obsłudze klientów.
Zatem identyfikacja pracowników powinna wprost przekładać się na wyraźny wzrost dochodów firmy. Dane z badań na ten temat potwierdzają tę zależność. Np. dr Kyoung Yong Kim z City University of Hong Kong oraz jego współpracy badali sytuację w małych firmach z branży spożywczej: wzrost na wymiarze identyfikacji o 1 jednostkę prowadził do ponad 5 proc.