Na świecie określa się ich różnie: bamboccioni we Włoszech, kidults w Niemczech, boomerang kids w Wielkiej Brytanii, parasaito shinguru w Japonii. W Polsce – gniazdownikami – terminem zaczerpniętym z ornitologii na określenie tych gatunków ptaków, których pisklęta po wykluciu pozostają w gniazdach dłużej niż inne. We wszystkich tych metaforycznych pojęciach chodzi o to samo: dorosłych ludzi, którzy mają problem z dorosłym życiem i najczęściej mieszkają (wciąż lub ponownie) z rodzicami. Od 30 lat to zjawisko się nasila. Według danych Eurostatu z lat 2013–14 w niektórych krajach dotyczy ponad połowy młodych ludzi, jak np. w Chorwacji (59 proc.) czy Grecji (51 proc.); w innych jest niemal nieobecne – jak w Danii (1 proc.), Finlandii, Norwegii i Szwecji (po 4 proc.). Najwięcej dorosłych dzieci mieszka z rodzicami w krajach Europy Południowej; poza wspomnianymi – także we Włoszech, Portugalii, Hiszpanii, Słowenii. Oraz w Europie Środkowej: na Słowacji, Węgrzech i w Polsce. Najmniej – na północy. Podczas gdy średnia liczba młodych ludzi mieszkających z rodzicami dla całej Unii Europejskiej wynosi 29 proc., w Polsce sięga 43 proc.
Co tak naprawdę kryje się pod tą liczbą? Kim są polscy gniazdownicy? I dlaczego – pomimo programów (minionych, aktualnych i przyszłych) jak Rodzina na Swoim, Mieszkania dla Młodych czy Mieszkanie Plus – panien i kawalerów w wieku powyżej 18 lat dzielących domostwo z rodzicami wciąż nad Wisłą przybywa?
Kto gniazduje
Według danych CBOS z 2017 r. gniazdownikami nieco częściej są mężczyźni (59 proc.) i osoby mieszkające na wsi (tam mężczyzn gniazdowników jest 48 proc., a kobiet gniazdowniczek 42 proc.). Ta proporcja się jednak odwraca w średniej wielkości miastach (od 100–500 tys.