Był 19 września 1982 r., godz. 11.44. W tym momencie narodziły się dwa najsłynniejsze emotikony, czyli kombinacje znaków wyrażających emocje w sieci. Ojcem okazał się Scott Elliott Fahlman, choć wówczas z pewnością nie zdawał sobie sprawy ze znaczenia krótkiego wpisu w grupie dyskusyjnej. Uczestnicy tej preinternetowej rozmowy zastanawiali się, jak wyróżniać post (wpis) nie całkiem serio, aby czytający od razu mógł oddzielić propozycje poważne od tych rzucanych dla rozluźnienia atmosfery. Inni chcieli opatrywać takie wpisy znakiem & albo #. Fahlman zaproponował kombinację :-). Zaraz jednak dodał, że chyba lepiej zaznaczać tylko te poważne, bo przecież jest ich zdecydowanie mniej. One mogłyby wyróżniać się ciągiem znaków :-(. I na tym stanęło. Dziś trudno sobie wyobrazić Internet bez licznych emotikonów.
Pomysł posługiwania się uniwersalnymi znakami i symbolami znalazł zastosowanie w bardzo wielu dziedzinach codziennego życia. Np. seria międzynarodowych konwencji przynajmniej częściowo ujednoliciła reguły ruchu drogowego, a przede wszystkim pozwoliła na stworzenie wytycznych dotyczących znaków drogowych. Zajęła się nimi Konwencja Wiedeńska z 1968 r., która musiała być na tyle szczegółowa, by kierowcy bez problemu rozumieli znaki w innych krajach, ale też wystarczająco ogólna, aby żaden kraj nie czuł się ograniczony w swojej suwerenności i mógł w pewien sposób odróżnić się od innych.
Znaki drogowe to idealny przykład połączenia piktogramów i ideogramów. Ich kształty oraz barwy przekazują idee – komunikaty dotyczące nakazu, zakazu, informacji czy ostrzeżenia.