Białowieski Park Narodowy mógł być większy, nie udało się pokonać oporu okołobiałowieskich gmin. Ich mieszkańcy obawiają się powiększenia obszarów chronionych, głusi na argumenty, że nie stracą na operacji, bo korzyści ze zwiększonych walorów turystycznych Puszczy z nawiązką pokryją ubytki dochodów z wycinki drzew.
Jakie to mogą być straty? Jeśli założyć, że eksploatacja lasu będzie miała charakter trwały, czyli drwale nie wytną więcej, niż wynosi zdolność przyrody do odbudowy drzewostanu, wówczas z hektara w polskich warunkach można uzyskać nie więcej niż 4 m sześc. rocznie. Kilkaset złotych, szacuje prof. Tomasz Żylicz, ekonomista kierujący Warszawskim Ośrodkiem Ekonomii Ekologicznej. Odnosząc tę kwotę do wartości drewna zgromadzonego na hektarze lasu, można policzyć rentowność tak zakumulowanego kapitału – nie więcej niż 1,5 proc. rocznie.
Co jednak znajduje się po drugiej stronie równania? Jak wyrazić w złotówkach inne walory lasu, zwłaszcza takiego jak Puszcza Białowieska? Aby w ogóle podjąć się takiego zadania, należy bliżej przyjrzeć się funkcjom lasu – okaże się wówczas, że nie jest on jedynie fabryką grubizny, lecz dostarcza wielu wartościowych usług: reguluje klimat, reguluje obieg wody, chroni przed erozją i sprzyja powstawaniu gleby, wytwarza żywność, jest akumulatorem zasobów genowych. Nie można też zapomnieć o funkcjach rekreacyjnych. Gdy wszystko zsumować, okaże się, że drewno to tylko jakieś 14 proc. wartości wszystkich dóbr, jakie można czerpać z lasu. Tak szacował prof. Kazimierz Rykowski z Instytutu Badawczego Leśnictwa podczas sympozjum Katedry Gospodarki i Administracji Publicznej Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie. Odwoływał się jednak do obliczeń przeprowadzonych w Stanach Zjednoczonych.
Cena bioróżnorodności
Czy można w Polsce zastosować amerykańskie obliczenia?