W wielu miejscach świat już się skończył, ostrzega fizyk Marcin Popkiewicz, autor bestsellera „Świat na rozdrożu”. I sugeruje, by spojrzeć na tereny określane mianem żyznego półksiężyca, czyli bliskowschodnie dorzecze rzek Eufrat i Tygrys: – Nie potrafimy dostrzec zmian kumulujących się przez setki lat. I tak najpierw wycinamy lasy, by uwolnić ziemię pod rolnictwo. Zmniejsza się poziom wód podskórnych, uprawiana intensywnie gleba ulega erozji. Syria jeszcze w połowie XX w. liczyła niespełna 5 mln mieszkańców, w przededniu wojny domowej liczba ta osiągnęła 21 mln. Pod koniec pierwszej dekady XXI w. wystarczyło trzy lata największych od tysiąca lat susz, by załamała się produkcja rolna, co w połączeniu z innymi czynnikami doprowadziło do tragedii.
Mieszkańcy terenów rolnych pozbawieni środków do życia ruszyli do miast, gdzie ich liczba w latach 2002–10 powiększyła się z 8,9 mln do 13,8 mln, przy czym tylko w okresie największej suszy lat 2007–10 migracja ta osiągnęła 1,5 mln. By zaspokoić potrzeby żywnościowe, Syria dziesięciokrotnie zwiększyła import zbóż, działo się to jednak w czasie, gdy indeks cen żywności na świecie po wielu dekadach stabilizacji na niskim poziomie wyrwał się spod kontroli i niemal podwoił między 2005 a 2008 r. Jednocześnie w 1996 r. Syria osiągnęła maksymalną produkcję ropy naftowej i w 2010 r. wydobywała jej już o połowę mniej, a więc też i mniej uzyskując z eksportu (zwłaszcza po załamaniu cen ropy na światowym rynku w 2008 r.).
Presja finansowa skłoniła władze Syrii do wycofania się z subsydiowania cen paliwa, co przełożyło się dodatkowo na presję na ceny żywności. Zdesperowani mieszkańcy Dary wyszli na ulice w proteście głodowym, ich bunt został stłumiony brutalnie przez siły rządowe. Reszta jest historią, w której do dziś życie straciły setki tysięcy Syryjczyków, a miliony zostały zmuszone do uchodźstwa.