Argentyński kardynał Jorge Mario Bergoglio rozczarował tych, którzy liczyli, że papież z Ameryki Łacińskiej będzie pionkiem w watykańskich układach, koteriach i walce o władzę. Kurialiści szybko doznali szoku. Kiedy Bergoglio przebierał się w tzw. Pokoju Łez w papieskie szaty, by chwilę później pokazać się światu jako Franciszek i udzielić pierwszego błogosławieństwa, założył tylko białą sutannę. Ceremoniarz ks. Guido Marini przyniósł mu uszytą przez zakład krawiecki Gammarelli papieską pelerynkę z aksamitu lamowaną futrem z gronostajów. Bergoglio, gdy ją zobaczył – jak pisały później włoskie media – rzucił do ceremoniarza: „Niech ksiądz sam to włoży. Skończył się karnawał”.
Chwilę później kolejne zdziwienie starych kurialnych wyjadaczy. Pamiętacie, jakie były pierwsze słowa Franciszka, gdy witał się z tłumem wiernych na placu św. Piotra? „Szczęść Boże”? Nie! W języku włoskim powiedział świeckie: Buona sera! Tym pozdrowieniem natychmiast zjednał sobie ludzi. Nie tylko tych zgromadzonych w Rzymie na placu św. Piotra, lecz także miliony, które oglądały ceremonię przedstawienia światu nowego papieża w telewizji czy internecie.
Rozczarowania nie kryją ci, szczególnie liczni w Polsce, którzy mieli nadzieję, iż będzie to pontyfikat przejściowy. A więc: krótki. Raz, że Franciszek to zacny senior. Dwa, sam mówił, iż – z racji wieku i stanu zdrowia – będzie być może musiał wybrać rozwiązania swojego poprzednika Benedykta XVI i, gdy siły już nie pozwolą, abdykować. Ale pontyfikat Franciszka trwa. W tym czasie Kościół przerodził się w teatr jednego aktora. Potwierdzają to światowe media, które śledzą każdy krok i słowa papieża Bergoglia. Co ciekawe: gdy świeckie media nagłaśniają jego wypowiedzi, kościelne o nich milczą.