ALEKSANDER ŚWIESZEWSKI: – Psychiatria i sztuka. Połączenie intrygujące i niespotykane.
NATALIA BAŻOWSKA: – Kiedy studiowałam malarstwo na katowickiej Akademii Sztuk Pięknych, przez trzy lata równolegle robiłam studia doktoranckie z psychiatrii na Śląskim Uniwersytecie Medycznym. Prowadziłam badania naukowe, w których wykorzystywałam wiedzę ze studiów medycznych oraz artystycznych, ale nie robiłam specjalizacji z psychiatrii. Mój doktorat dotyczył kongenialności przekazu, czyli wzmacniania go odpowiednimi formami czy barwą. Badałam praktykujących twórców, jak również osoby cierpiące na depresję, ponieważ jest to najbardziej powszechnie występujące zaburzenie psychiczne. Okazało się, że artyści nie są aż tak wrażliwi na formy przekazu, co najprawdopodobniej jest spowodowane oswojeniem ze stosowanymi zawodowo wzmocnieniami lub osłabieniami wizualnymi. Natomiast osoby cierpiące na depresję wykazały wielką wrażliwość na zmianę kongenialności. Aktualnie od wielu lat nie zajmuję się już medycyną, jednak we własnej twórczości dużo czerpię z jej dorobku.
Czy sztukę można traktować jako lekarstwo?
Od razu odżegnam się od arteterapii. Nie mam w tym doświadczenia, stąd trudno mi się wypowiadać. Jestem jednak przekonana, że sztuka może zmieniać światopogląd, nastrój, nastawienie. Jest bardzo uniwersalnym językiem. Wiadomo, że są różnice kulturowe – barwa biała np. co innego symbolizuje w Europie, a co innego w Azji – jednak wiele elementów jest wspólnych.
Czasami na moich wystawach widziałam, jak odbiorcy stawali przed pracą i całkowicie wnikali w jej świat. Sama doświadczyłam czegoś podobnego, oglądając prace innych artystów. Zmierzam do tego, że istnieje wiele kwestii czy tematów, których nie potrafię wyrazić słowami, ale umiem za pomocą sztuki.