Najnowsze analizy przeprowadzone przez bank UBS oraz Art Basel, czyli światowego giganta targów sztuki, wykazują, że w 2020 r. nastąpił największy spadek sprzedaży w ciągu ostatnich dziesięciu lat. Nabywców znalazło 31 mln dzieł, a obrót globalnego rynku sztuki osiągnął wynik 50 mld dol. – to mniej niż rok wcześniej o prawie 30 proc. Co ciekawe, te – wydawałoby się – zatrważające dane nie wywołały w światowym art worldzie żadnego niepokoju. Po pierwsze, spadek był bardzo silnie związany z pandemią koronawirusa. Lockdowny we wszystkich krajach i sektorach gospodarki, zamknięte domy aukcyjne i galerie, odwołane targi sztuki i chaos organizacyjny połączony z pracą zdalną i ogólną reorganizacją działalności, nerwowe przenoszenie aukcji do sieci – wszystko to musiało negatywnie wpłynąć na końcowy wynik. Po drugie, rynek światowy rósł systematycznie od ponad dekady. Wyhamowanie jest właściwie wszystkim na rękę: podkręca popyt, a w efekcie i podaż. W kolejnych sezonach rynek z pewnością wejdzie w fazę wzrostu, a odnoszenie się do zredukowanych obrotów z 2020 r. będzie sprzyjało komentarzom o dobrej koniunkturze.
Mówi się jednak – a brzmi to paradoksalnie – że choć rynek spadł, to jednak wzrósł. Chodzi o handel sztuką w sieci, który dotychczas stanowił jedynie margines rynku. Eksperci już od pewnego czasu przewidywali, że będzie to nowy kierunek rozwoju, zastanawiali się tylko, kiedy taka zmiana się rozpocznie. I to się właśnie stało. Sprzedaż online sięgnęła 12,5 mld dol.(wzrosła dwukrotnie), stanowi teraz aż jedną czwartą wartości całego rynku. Tak spektakularny sukces przysłonił wszystkie inne negatywne informacje z 2020 r. W rzeczywistości handel przenosi się do sieci, powstaje silny kanał sprzedaży. Rynek czekał na nowy kierunek, a jego ogłoszenie spotkało się z entuzjastyczną reakcją; już teraz kreślone są plany związane z dalszym rozwojem internetowego handlu sztuką.