Sednem tego pytania jest kwestia, co robi z umysłami współczesnych ludzi? Zasadnego, bo nie istnieją technologie neutralne społecznie i psychologicznie. Gdy w drugiej połowie XIX w. upowszechnił się telegraf, świat zmienił się nie do poznania – nowa technologia zabiła odległość, informacje o najbardziej odległych zakątkach ówczesnych imperiów zaczęły docierać do mediów, polityków i przedsiębiorców w ciągu minut. Życie uległo przyspieszeniu, a zaniepokojeni lekarze przekonywali, że wzrostowi tempa należy przypisać odpowiedzialność za próchnicę zębów, łysienie, falę nowotworów i chorób serca, nie wspominając o chorobach psychicznych.
A przecież telegraf to niewinna zabawka w porównaniu z technologiami informatycznymi, którym już od początku towarzyszyły wielkie ambicje i świadomość, że zmienią świat w sposób niewyobrażalny. Vannevar Bush, doradca naukowy prezydenta Roosevelta, opublikował w 1945 r. głośny esej „As We May Think” (Jak możemy myśleć). Przedstawił w nim memex – urządzenie będące ideowym szkicem przyszłego internetu, czyli systemu łączącego w jeden obieg rozproszone zasoby wiedzy i dokumentów. Dwadzieścia lat później, gdy komputery już faktycznie zmieniały rzeczywistość, Douglas Engelbart, wynalazca m.in. myszki komputerowej, opublikował kolejny ważny tekst – „Augmenting Human Intellect” (Wzmacniając ludzki intelekt). Przedstawił w nim komputer w innej niż obowiązująca w tamtym czasie roli – to nie szybka maszyna do liczenia, to urządzenie będące pośrednikiem między ludzkim umysłem a światem postrzeganym za pomocą zmysłów. Przez swą zdolność przetwarzania symboli komputer stać się musi swoistą protezą ludzkiego umysłu, wzmacniając jego potencjał.
Minęło kolejnych 40 lat, komputery i internet stały się ważną, powszechną częścią infrastruktury, a na łamach magazynu „The Atlantic”, tego samego, w którym publikował Bush, współczesny analityk społeczeństwa informacyjnego Nicholas Carr zadał pytanie: Czy Google nas ogłupia?