Międzynarodowe Stowarzyszenie Lesbijek i Gejów (ILGA) co roku publikuje ranking mierzący poziom równouprawnienia osób LGBT+ w poszczególnych krajach. Polska od trzech lat zajmuje w tym zestawieniu ostatnie miejsce w Unii Europejskiej i jedno z ostatnich w Europie. Z punktu widzenia litery i praktyki prawa równościowego gorzej niż u nas jest na kontynencie tylko w Białorusi, Rosji, Armenii, Turcji i Azerbejdżanie.
Powody tak niskiej lokaty dla nikogo nie są tajemnicą. Władza i Kościół szczują w Polsce na tęczowych, prześcigając się w bezduszności i ignorancji. Przez 30 lat z hakiem nie dorobiliśmy się równości małżeńskiej czy choćby związków partnerskich. Hejt i pobicia nieheteryków na ulicach polskich miast nie są rzadkością, a nękanie przez policję i prokuraturę queerowych aktywistek stało się chorą normą. Nawet partnera tanecznego dla geja w polskiej edycji „Tańca z gwiazdami” trzeba było sprowadzić z Londynu, bo żaden z zawodowo tańczących w Polsce nie był gotów na taką „transgresję”.
Jednocześnie z badań wynika, że postawy wobec osób LGBT+ w skali całego społeczeństwa zmieniają się na lepsze. Badania przeprowadzone przez Ipsos na zlecenie OKO.press w 2021 i 2022 r. pokazują, że odsetek zwolenników związków partnerskich i równości małżeńskiej wyraźnie rośnie, podczas gdy odsetek przeciwników spada. Dane z 2022 r. mówią o 62 proc. popierających takie rozwiązania (34 proc. dla związków i 28 proc. dla małżeństw) przy 33 proc. sprzeciwiających się. Oznacza to, że większość Polek i Polaków jest dzisiaj za emancypacją ludzi tęczy. Polski paradoks: życie rozjeżdża się z polityką; realne potrzeby i poglądy rządzonych rozchodzą się z wyobrażeniami rządzących. Nasz naród jak lawa?
Poczet queerów polskich
Jeśli Mickiewiczowska metafora pozostaje w mocy, to o literaturze polskiej ostatniego trzydziestolecia można powiedzieć, że stoi po stronie wewnętrznego ognia – plwa na skorupę i zstępuje do głębi.