Rozmowa z prof. Karolem Modzelewskim. Najlepszy wywiad 10. edycji Nagrody im. Łopieńskiej
Grzegorz Sroczyński: „My nie stoimy ponad historią, my podlegamy jej prawom. Rewolucja jest nieuchronnym następstwem ogólnego kryzysu systemu” - pisał pan razem z Kuroniem w 1964 roku.
Karol Modzelewski: Nie lubię już tego tekstu.
„List otwarty do Partii”. Tak go nazwaliście.
Brzmi okropnie, jak teksty doktrynalne. Oto nowa rewolucja zmiecie władzę partyjnej biurokracji i nastanie jutrzenka sprawiedliwości. Utopia.
Tęsknię, żeby ktoś pisał dziś takie manifesty i wymyślał utopie. Żeby ktokolwiek jeszcze wierzył, że świat można urządzić sprawiedliwiej.
Doczeka się pan nowych utopii, ale już nie ode mnie.
Wasze pokolenie zmęczyło się ideologią, a moje zostało z pustymi rękami.
To prawda. Ludzie uważają dziś, że świat jest niedoskonały i nic z tym za bardzo nie da się zrobić. Zamiast wspólnie walczyć z niesprawiedliwością, raczej próbują indywidualnie się przystosowywać. Nawet lewica już nie wierzy, że można zmieniać świat. To rezultat przytłoczenia umysłów konserwatyzmem, a także konformizmem wobec neoliberalnej doktryny ekonomicznej, która udaje, że jest prawem matematycznym. Uwierzyliśmy zbiorowo w nieuchronne prawa rynku. No, jeśli są nieuchronne, to co robić? Kopać się z koniem?
Jak ten wasz lepszy świat miał wyglądać?
Pan chce, żebym streścił „List do Partii”? Dajmy spokój.
Kto miał rządzić?
No, według naszych z Jackiem rojeń rządzić miała centralna rada robotnicza pochodząca z wyborów w fabrykach. System miał być wolny od cenzury i policji politycznej.
Fabryki czyje?