O Polityce

Po filmie Sekielskich

Polityka

Chciałbym podzielić się z Państwem moimi przemyśleniami o głośnej ostatnio sprawie filmu braci Sekielskich i jego konsekwencjach. Po pierwsze, Kościół ma wprawę w wieloletnim tuszowaniu tego typu spraw i nigdy nie ujawni ich szczegółów nikomu z zewnątrz. Moim zdaniem „trefne” dokumenty już są spalone. Hierarchowie przyznają się tylko do przypadków ujawnionych i udowodnionych. Oczekiwanie od nich skruchy i pomocy w wyjaśnianiu spraw pedofilii to naiwność – to tak jakby lisom powierzyć prowadzenie śledztwa w sprawie kradzieży kur. (...) Kościół uważa, że nie podlega „ziemskiej” sprawiedliwości. „Przecież przeprosił” – słychać. To ma wystarczyć, podobnie jak najwyższą karą ma być usunięcie ze stanu kapłańskiego. Biskupów nie obchodzi los ofiar, ściganie sprawców, eliminacja z własnych szeregów pedofilów. Śmieszą mnie zapewnienia o szkoleniach, instrukcjach watykańskich itd. Zwykła uczciwość i przestrzeganie dziesięciu przykazań nie wystarczą?

W związku z powyższym niestety żadna (kościelna, kościelno-sejmowa, tzw. niezależna) komisja niczego nie wyjaśni. Wszystko będzie trwało latami, aż w końcu sprawcy umrą. A obecne władze, klęczące i pląsające podczas uroczystości kościelnych, pompujące w Kościół pieniądze nas wszystkich, tylko pomagają utrwalać ten stan. Cała nadzieja w tym, że suweren zdecyduje w wyborach o odsunięciu PiS od władzy. Wówczas można próbować powoływać komisję, wchodzić do diecezji, wyjaśniać poszczególne sprawy. Ale wtedy nie będzie już żadnej dokumentacji.

I na koniec taki szczegół: ewentualne odszkodowania „wysądzone” od władz kościelnych nie mogą pochodzić z „tacy”. To by oznaczało, że ofiary nierzadko też się na nie składają. Moja propozycja jest następująca: Kościół sprzedaje tyle nieruchomości, ile potrzeba na spłatę odszkodowań (w Krakowie pół miasta należy do kurii), i z tego spłaca.

Polityka 21.2019 (3211) z dnia 21.05.2019; Do i od redakcji; s. 106
Reklama