W ubiegłym tygodniu (4 sierpnia) w wieku 89 lat zmarł prof. Jan Strelau, postać wręcz pomnikowa dla polskiej (i nie tylko) psychologii. Wraz z jego śmiercią skończyła się w niej pewna epoka.
Był człowiekiem o niezwykłej biografii, odzwierciedlającej jego nietuzinkowy temperament. Pochodził z kaszubskiej rodziny (urodził się w Wolnym Mieście Gdańsku), której część uważała się za Niemców, a część – za Polaków. On wybrał tę drugą opcję, inaczej niż np. matka i brat, którzy po wojnie wyjechali do RFN. Prześladowany przez komunistyczne władze, m.in. za kaszubskie pochodzenie, dostał tuż przed maturą „wilczy bilet”, mocno utrudniający dalszą naukę. Dlatego jego droga do psychologii była kręta i wiodła choćby przez seminarium duchowne, gdzie zdał maturę. W 1956 r. został aresztowany przez UB pod zarzutem „usiłowania zmiany ustroju przemocą”, za co groziło od 5 lat więzienia do kary śmierci. Na szczęście właśnie upadał stalinizm i prof. Strelau wyszedł na wolność dzięki amnestii dla więźniów politycznych.
Jego międzynarodowa kariera przyspieszyła w 1971 r., gdy wreszcie dostał paszport i mógł wyjechać na roczny pobyt do USA. Po powrocie i uzyskaniu habilitacji założył Zespół Psychologii Różnic Indywidualnych na Uniwersytecie Warszawskim, przekształcony z czasem w katedrę. Później stworzył w tej samej uczelni Interdyscyplinarne Centrum Genetyki Zachowania. Pełnił też wiele prestiżowych funkcji, m.in. wiceprezesa Polskiej Akademii Nauk.
– Gdybym miał wymienić tylko dwa najważniejsze Jego dzieła, byłyby to: książka będąca syntezą wiedzy na temat temperamentu oraz ostatnia monumentalna praca z 2014 r. licząca ponad 800 stron i poświęcona zagadnieniom różnic indywidualnych – mówi prof. Bogdan Zawadzki z Uniwersytetu Warszawskiego, uczeń i współpracownik prof.