Zgadzam się z opinią autora artykułu „Ci źli cykliści” (POLITYKA 31), że problem leży zarówno w zachowaniu rowerzystów, kierowców i pieszych, jak i w braku przemyślanej infrastruktury. Chciałbym przy okazji podzielić się paroma uwagami. Po pierwsze, jako kierowcę dziwi mnie, że ok. 1/4 rowerzystów wieczorem i nocą porusza się bez odblasków i bez świateł. Naprawdę przypinka za kilka złotych i zestaw lampek za kilkanaście złotych mogą decydować o zdrowiu, a nawet życiu rowerzysty. Aby wyminąć rowerzystę, trzeba go przecież najpierw dojrzeć. Po drugie, czasami spotykam rodziny, które jadą całą szerokością ulicy i rozmawiają ze sobą. A to naprawdę utrudnia bezpieczne wyprzedzanie. Po trzecie, piesi na ścieżkach rowerowych często nie rozumieją, że wchodzą na drogę i mogą spowodować wypadek.
No i wreszcie: brak przemyślanej infrastruktury. Modne od kilku lat zwężanie dróg (aby wyeliminować wyprzedzanie na trzeciego) ogranicza wypadki, ale jeśli nie zbudujemy chodnika i ścieżki rowerowej, to likwidacja pobocza raczej zwiększy ryzyko, niż je obniży, bo rowerzyści i piesi będą i tak przemieszczali się skrajem bardzo wąskiej drogi. Taką sytuację mamy np. w kilku miejscach po przebudowie DK94 pomiędzy Olkuszem i Krakowem lub na ul. Piłsudskiego w Zabrzu (po przebudowie zwężono drogę, ale ścieżka rowerowa będzie wybudowana za kilka lat – o ile w ogóle). Kolejna sprawa to budowa nowych osiedli, gdzie zwykle brakuje jakiegoś elementu infrastruktury – jak mamy chodnik i ścieżkę rowerową, to brakuje miejsc parkingowych wzdłuż drogi i samochody parkują na chodniku lub ścieżce. Warto pamiętać, że dużo taniej zaprojektować i zbudować kompletną infrastrukturę, niż po kilku latach znów remontować ten sam odcinek drogi.