O Polityce

Potencjał łódzkiej Filmówki

Odnosząc się do publikacji Marcina Kołodziejczyka „Cisza Ryni, furia Utah” (POLITYKA 23), w części poświęconej mojej etiudzie filmowej „Wiślane teatrum”, pragnę sprostować stwierdzenie autora, iż – cytuję – „Wytwórnia Filmów Dokumentalnych użyczała sprzętu i taśmy filmowej”.

Państwowa Wyższa Szkoła Teatralna i Filmowa była (i jest) wyższą uczelnią, której budżety dostosowane są do założeń programowych. To znaczy, że musiały uwzględniać koszty obowiązkowych sprawdzianów twórczych, tj. realizacje – od kilku do 30 minut – trwających etiud. Temu służyła filmowa baza produkcyjna uczelni, sprawni pracownicy ekip realizatorskich, sprzęt operatorsko-oświetleniowy, montażownie czy hala zdjęciowa na łódzkim Marysinie, a także plan zdjęć i kosztów koniecznych dla danego filmu. Przechodziliśmy wszystkie fazy, jakie obowiązywały w twórczości zawodowej. Studenci Szkoły realizowali pod opieką artystyczną wybitnych reżyserów i operatorów kilkadziesiąt etiud rocznie. I w tym „miejscu” istniał związek z Wytwórnią Filmów Dokumentalnych w Warszawie. Ale nie techniczno-materialny, ale personalny. Wybitni dokumentaliści byli naszymi wykładowcami i opiekunami filmów, a reżyser Jerzy Bossak był dziekanem Wydziału Reżyserii Filmowej. Wydziału uczelni, której rektorem był znakomity historyk sztuki filmowej prof. Jerzy Toeplitz. To dzięki nim i potencjałowi Szkoły mogło powstać „Wiślane teatrum” i inne, już historyczne etiudy. Warto to przypominać, a może nawet… pamiętać!

JAN BUDKIEWICZ, REŻYSER

Polityka 25.2021 (3317) z dnia 15.06.2021; Do i od redakcji; s. 91
Reklama