O Polityce

1947 oczami dziecka

Chciałbym się podzielić wspomnieniami z opisywanego w artykule Michała Siedziako „Bezradny Wuj Sam” (dotyczącego sfałszowanych wyborów do Sejmu w 1947 r., mimo obecności amerykańskich obserwatorów, POLITYKA 4) okresu – z perspektywy dziecka. Bo do pierwszej klasy szkoły podstawowej poszedłem właśnie w 1947 r. W moim miasteczku ściany budynków, mury ogrodzeń miały charakterystyczne napisy: 3xTAK. Dużo tego było i po paru latach widoczne były nadal koło mnie i w innych miastach. W szkole woźny miał małą służbową izbę mieszkalną, zajmowaną przez niego i żonę z małymi dziećmi. Przez uchylone drzwi widziałem z korytarza potężny karabin oparty kolbą o podłogę. Czyżby przydział z ORMO? Za pobliskim budynkiem komitetu partii grali w siatkówkę działacze PPR i UB. Jeden z cywili zdjął marynarkę i zobaczyłem bardzo sprytne czarne szelki na tle białej koszulki gimnastycznej – trzymały stabilnie pistolet ukryty pod pachą. Co jeszcze pamiętam? Na mojej ulicy przemianowanej na gen. Karola Świerczewskiego powstał budynek centrali telefonicznej. Łączył cele cywilne, ale dużo później mówiło się, że też przebiegał tam kabel wojskowy z okupowanego Berlina do Moskwy. Całodobowo centrali pilnowali uzbrojeni wartownicy w czarnych mundurach, a zimą – w płaszczach typu wojskowego. Jako uliczne łobuziaki drażniliśmy się szczególnie z jednym, lubiącym sobie wypić. Wypinaliśmy się w jego stronę, podpowiadaliśmy, gdzie może nam strzelić, a gdy wściekły ściągał karabin z ramienia i mierzył w naszą stronę, wialiśmy do mojej bramy. Czyli mimo zakończonej wojny widok ludzi z bronią powszechny był na każdym kroku.

Polityka 8.2022 (3351) z dnia 15.02.2022; Do i od redakcji; s. 90
Reklama