„Niewyczerpany żart” Davida Fostera Wallace’a w tłumaczeniu Jolanty Kozak to 1132 strony zadrukowane drobną czcionką. Już samo przeczytanie książki wymaga czasu, a co dopiero przetłumaczenie. Z pewnością nie mniej niż kilka lat. Cztery? Pięć? Za to dokonanie krytyki tłumaczenia pióra Justyny Sobolewskiej (POLITYKA 39), powielającej opinię p. Tabaczyńskiego (skądinąd, dziwny zabieg), nie mogło zająć autorce (autorom?) więcej niż kilka dni, skoro artykuł ukazał się przed pojawieniem się książki w księgarniach. Zajmuję się przekładem literatury polskiej na hiszpański i jako tłumaczka literatury nie mogę uznać takiej procedury za rzetelną. (…) Wydaje mi się niesłychanie krzywdzące skreślenie wieloletniego wysiłku tłumacza, na dodatek na łamach jednego z najbardziej poczytnych polskich czasopism, stwierdzeniem, że tłumaczenie „nie brzmi przekonująco”. Jest nieuniknione, by w przekładach, ba, w dziełach oryginalnych, pojawiały się błędy. (…) Wytknięcie pojedynczego błędu jest proste jak rzucenie kamieniem.
KATARZYNA MOŁONIEWICZ
Od autorki: W tekście o „Niewyczerpanym żarcie” zabrakło rzeczywiście miejsca na wyliczenie zasług Jolanty Kozak jako wybitnej tłumaczki anglosaskiej literatury. Szczególnie wdzięczni możemy być choćby za znakomite przekłady Philipa Rotha. Ważną zasługą tłumaczki jest też wprowadzenie do polszczyzny twórczości Davida Fostera Wallace’a, co nie było łatwe, bo jest to literatura bardzo wymagająca i nie było łatwo przekonać do tego autora polskich wydawców. Przekłady tego pisarza od początku były szeroko dyskutowane i pojawiało się sporo głosów krytycznych. Tłumaczenia wielkich dzieł często są krytycznie oceniane. Dyskusje dotyczące przekładów Słomczyńskiego trwają do dziś. Nic więc dziwnego, że na rozmaite głosy musi być przygotowany tłumacz tak ważnego utworu. Żadna z krytycznych opinii nie przekreśla wieloletniej pracy tłumacza, tylko otwiera dyskusję.
JUSTYNA SOBOLEWSKA