O Polityce

Ufać fachowcom, a nie celebrytom

Cytowany artykuł Pawła Walewskiego. Cytowany artykuł Pawła Walewskiego. Polityka

Poruszona ludzką troską o tysiące pacjentów przyjmujących leki przeciwdepresyjne Beata Pawlikowska – podróżniczka, dziennikarka i internetowa celebrytka – opublikowała na swoim kanale YouTube (ponad 143 tys. subskrybentów) film, w którym ostrzega przed skutkami stosowania antydepresantów. Choć przedstawione w nim tezy oparte są na wynikach badań publikowanych w różnych czasopismach naukowych, cały przekaz – mający podważyć zaufanie do jednych z najbardziej powszechnych i potrzebnych kuracji – do tego stopnia oburzył lekarkę Maję Herman, że postanowiła założyć zbiórkę na pozew przeciwko influencerce za szkodliwe treści przekazywane chorym. Dr Herman jest psychiatrą i prezeską nieznanego szerzej Polskiego Towarzystwa Mediów Medycznych, ale w ciągu zaledwie doby udało jej się zebrać na ten cel całą założoną kwotę: 30 tys. zł.

Najwyraźniej ta zdecydowana reakcja wystraszyła autorkę filmu, która w liście skierowanym do magazynu „Press” wyłożyła powody, z jakich nagrała swój 45-minutowy wykład i wyraziła skruchę z obietnicą, że „nie zamierza więcej podejmować tego tematu”. W obszernym tekście zadała też ważne pytanie o granice wolności słowa w przekazywaniu opinii publicznej wyników badań naukowych, dziwiąc się, że spotkał ją za to hejt.

Wydawać by się mogło, że mamy szczęście żyć w czasach, w których wyniki badań rozmaitych leków szybko przedostają się do internetu i wszyscy mają do nich dostęp. Albo że lekarze wydający chorym zalecenia opierają je wyłącznie na naukowych dowodach. Ale czy aby na pewno? Kontrowersje dotyczące leków przeciwdepresyjnych trwają od kilkudziesięciu lat i choć wedle większości mają one historię udowodnionej skuteczności, łatwo dotrzeć do opracowań, które ten pogląd kwestionują. Na tym polega dyskusja i spór naukowy, który powinni jednak prowadzić – zgodnie z tą nazwą – wyłącznie naukowcy, niekoniecznie zaś wszyscy lekarze i pacjenci, a już na pewno nie dziennikarze.

W ciągu ostatnich kilku dekad opublikowano wiele książek dostarczających argumentów obu stronom sporu, więc można wybrać – jak zrobiła to autorka filmu – tylko te, które wspierają własną hipotezę. Ale idę o zakład, że dziennikarka, która przyzwyczaiła swoich widzów do wypowiedzi na każdy temat (diet, szczepień, a teraz leczenia depresji), nie potrafi przebrnąć przez statystyczne i metodologiczne gąszcze cytowanych prac naukowych. Argument, że postanowiła „wykorzystać swoją wiedzę i znajomość angielskiego”, to zdecydowanie za mało!

Wyniki badań, które zainspirowały Pawlikowską do nagrania swojego wykładu, przedstawiliśmy już pół roku temu [„Depresja z kontrowersją”, POLITYKA 33/22]. Z ważnym komentarzem rzecznika Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego dr. Sławomira Murawca, który wyjaśniał, dlaczego z niektórych badań nie należy wyciągać pochopnych wniosków o bezużyteczności nowoczesnych antydepresantów.

Na tym właśnie polega dziennikarstwo naukowe: pytamy specjalistów, a nie sami wcielamy się w ich rolę. Lektura tekstów naukowych wymaga ostrożności, a weryfikacja – niezbędnych kompetencji, z czego celebryci i influencerzy zaczynający popularyzować naukę nie zdają sobie sprawy. A wyciąganie na sztandary wolności słowa w złożonych kwestiach medycznych może być niebezpieczne.

PAWEŁ WALEWSKI

Polityka 5.2023 (3399) z dnia 24.01.2023; Do i od redakcji; s. 99
Reklama
Reklama