W wywiadzie Agnieszki Krzemińskiej z dr Alicją Urbanik-Kopeć „Bardziej rozważne niż romantyczne” (POLITYKA 15) nie doceniono partnerstwa kobiet w prowadzeniu gospodarstw rolnych, a przecież w XIX w. ponad 3/4 ludności żyło z roli. Praca kobiet w dużym stopniu decydowała o dochodowości gospodarstw pańszczyźnianych; to one zarabiały na jajach, serach, drobiu, wytwórstwie płótna, samodziałów, przędzy, przetwórstwie warzyw i owoców. Moja prababcia w jej 90-morgowym folwarczku pod Jarocinem zarządzała kilkuosobową babską drużyną żywieniowo-hodowlano-przetwórczą i trzymała kasę. Na wsi kobiety pracowały ciężko, wyjątkiem były osoby w typie p. Korczyńskiej z „Nad Niemnem”.
Szkolnictwo dla kobiet na przełomie XIX i XX w. było już dość praktyczne: moja babcia w latach 1910–13 pobierała nauki na pensji zakonnej w Pleszewie (Wielkopolska), tam miała korespondencję handlową, podstawy przedsiębiorczości oraz rachunkowości rolnej i handlowej (przygotowywano ją do roli księgowej i kasjerki), zasady przetwórstwa rolnego. To wykształcenie umożliwiło jej „karierę” urzędniczą na PKP w okresie międzywojennym i możliwość zarabiania jak mężczyźni w tej samej randze.
Ale generalnie status żony był pochodną pozycji męża! 19-letnia pensjonarka szkoły w Chyliczkach z dnia na dzień stała się Panią Ministrową, Generałową i Inspektorową.
JACEK TYLIŃSKI
Odpowiedź dr Alicji Urbanik-Kopeć: Rola kobiety w środowisku wiejskim przedstawiała się inaczej niż w mieście; pozostaje pytanie, czy ich sytuacja była lepsza niż mieszkanek miast? W drugiej połowie XIX w. warunki życia na wsi w Królestwie Polskim były na tyle złe, że mężczyźni masowo wyjeżdżali nawet do Brazylii i Argentyny, a kobiety emigrowały do miast. Prawie 80 proc. służących domowych w miastach było ze wsi. Do ciężkiej pracy fizycznej za marne grosze wyjechały jako tzw. niepotrzebne córki, których rodziny nie mogły utrzymać, a także po to, aby zebrać pieniądze na posag. Sytuacja nie poprawiała się w okresie międzywojennym. W „Pamiętnikach kobiet wiejskich” kobiety wspominają dzieciństwo na polskiej wsi jako ciężką pracę, brak dostępu do zdobyczy cywilizacyjnych i patriarchalne, przemocowe stosunki rodzinne.
Historia edukacji babki p. Jacka Tylińskiego to ciekawe świadectwo, charakterystyczne dla przełomu wieków, gdy zaczęto kłaść większy nacisk na „praktyczną” edukację kobiet. Pod koniec XIX w. popularne były szkoły „handlowe” kształcące dziewczęta na księgowe. Ten trend zwiększył ich obecność najpierw w usługach i biurach, a po 1918 r. już we wszystkich niemal obszarach pracy zawodowej.
Zgadzam się, że rola kobiety na wsi była niezwykle ważna i trudna, tylko niekoniecznie odpowiednio doceniana. Pan Jacek zaproponował doskonałe podsumowanie: pozycja kobiety była pochodną pozycji jej męża niezależnie od tego, jak wielkie (lub niewielkie) były jej własne zasługi.