PiS broni się i bronić się będzie przed krytyką tej haniebnej decyzji z zewnątrz i wewnątrz, mówiąc: O co ten cały rwetes? Prawo przyjęto zgodnie z procedurami, nikogo nie skazano, nikogo nie wyeliminowano z życia publicznego.
Nie wiemy, jak daleko posuną się w swej bezczelności i bezprawiu. Wiemy, a raczej wiedzieć powinniśmy, jakie są intencje. Te są oczywiste: najważniejszym i najbezpieczniejszym krokiem ku temu, aby wygrać nadchodzące wybory, jest narzucenie narracji w przedwyborczych miesiącach.
W polityce i walce o władzę najważniejsza jest narracja (parafrazując „It is the economy, stupid” – „Rzecz sprowadza się do narracji, głupcze”). Zwłaszcza dziś, kiedy fakty mają mniejsze znaczenie, bo media społecznościowe zacierają granice między fałszem i prawdą. Jarosławowi Kaczyńskiemu wiele można zarzucić, ale nie brak sprytu. Chciałby widzieć Donalda Tuska na politycznej banicji, a najlepiej – za kratkami. Ale na razie musi wygrać, aby mafia nie doczekała się rozliczeń. A do tego trzeba, aby kraj nie mówił:
– o bezprawiu i gigantycznym rozkradaniu państwa
– o mafijnych praktykach na skalę niespotykaną w Rosji, Turcji czy na Węgrzech
– o niszczeniu oświaty, kultury i nauki
– o zapaści w służbie zdrowia
– o ignorantach, którzy rządzą gospodarką
– o klęsce publicznych finansów
– o niszczeniu polskiego wojska przez buńczucznych niedorajdów
– o niszczeniu naszej reputacji przez dyplomatołków
– o niszczeniu wolnych mediów
– o niszczeniu polskich sojuszy
– o podważaniu naszego miejsca w Unii i traktowaniu jej wyłącznie jak bankomatu
– o złodziejach, którzy krzyczą bez ustanku „łapaj złodzieja!