Andrzej Garlicki
7 lutego 2014
Pułkownik Pałkin raportuje
O ile przy fałszowaniu wyników referendum (1946 r.) cały trud spadł na barki przybyłej z Moskwy ekipy pod dowództwem ppłk. Arona Pałkina, o tyle wybory (1947 r.) fałszowali już polscy fachowcy, a Pałkin przysłany na prośbę Bieruta był w odwodzie.
Zobowiązanie do wyborów.
W lipcu 1945 r. do Poczdamu, gdzie odbywało się kolejne po Teheranie i Jałcie spotkanie Wielkiej Trójki (przywódców USA, Wielkiej Brytanii i ZSRR), została wezwana delegacja polska. Od 5 lipca Wielka Brytania i Stany Zjednoczone uznawały powołany 28 czerwca w Warszawie Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej, co automatycznie oznaczało cofnięcie uznania dla rządu londyńskiego, którego pracami kierował wybitny działacz Polskiej Partii Socjalistycznej Tomasz Arciszewski.
Zobowiązanie do wyborów. W lipcu 1945 r. do Poczdamu, gdzie odbywało się kolejne po Teheranie i Jałcie spotkanie Wielkiej Trójki (przywódców USA, Wielkiej Brytanii i ZSRR), została wezwana delegacja polska. Od 5 lipca Wielka Brytania i Stany Zjednoczone uznawały powołany 28 czerwca w Warszawie Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej, co automatycznie oznaczało cofnięcie uznania dla rządu londyńskiego, którego pracami kierował wybitny działacz Polskiej Partii Socjalistycznej Tomasz Arciszewski. Warunkiem uznania rządu warszawskiego, w którym wicepremierem i ministrem rolnictwa został Stanisław Mikołajczyk, prezes Polskiego Stronnictwa Ludowego, było zobowiązanie się rządu do przeprowadzenia w najbliższym czasie wolnych, demokratycznych wyborów. Deklarację tej treści złożyła też wezwana do Poczdamu delegacja polska. W jej skład wchodzili m.in.: Bolesław Bierut, Władysław Gomułka, Edward Osóbka-Morawski, Stanisław Mikołajczyk, Stanisław Grabski, Michał Rola-Żymierski. Mikołajczyk liczył, że wybory potwierdzą olbrzymie poparcie dla Polskiego Stronnictwa Ludowego i w ten sposób PSL zdobędzie władzę. Były to rachuby naiwne, bo komuniści nawet specjalnie nie ukrywali, że władzy raz zdobytej nie oddadzą. Zamierzali przeprowadzić wybory, ale nie miały być one ani wolne, ani demokratyczne. Nie należy przy tym zapominać, że tradycje parlamentarne były w społeczeństwie polskim raczej rachityczne. Ułatwiało to komunistom zadanie, tym bardziej że wspierani przez Stalina z oburzeniem odrzucili wysłanie przez mocarstwa zachodnie do Polski obserwatorów. Uznali to za bezprecedensową ingerencję w wewnętrzne sprawy Polski. Polska: idea wspólnej listy. Zanim doszło do wyborów w Polsce (19 stycznia 1947 r.), odbyły się one w kilku innych krajach Europy, które dostały się w sferę wpływów Moskwy. W Polsce jednak sytuacja była szczególnie skomplikowana. Nie tylko dlatego, że było to największe pod względem terytorium i ludności państwo sowieckiej strefy wpływów o wielkim znaczeniu strategicznym dla Moskwy. Również dlatego, że Polska ani przez chwilę nie kolaborowała z III Rzeszą, czego nie da się powiedzieć o Bułgarii, Rumunii i Węgrzech. W Polsce w czasie wojny istniał masowy ruch oporu, w którym – w przeciwieństwie do Jugosławii – komuniści odgrywali marginalną rolę. Polacy mieli też jak najgorsze doświadczenia historyczne z Rosją i ze Związkiem Sowieckim. Pamięć wiarołomnego złamania paktu o nieagresji i zajęcia, w ścisłym współdziałaniu z III Rzeszą we wrześniu 1939 r., części terytorium II Rzeczpospolitej była wciąż świeża. Podobnie jak odmowa udzielenia pomocy powstaniu warszawskiemu. Istniało też w społeczeństwie polskim silne poczucie krzywdy z powodu utraty ziem wschodnich z Wilnem i Lwowem. Komuniści nie mogli mieć złudzeń, że w wolnych wyborach wprowadzą do parlamentu liczącą się reprezentację. Postanowili więc spróbować przeprowadzić głosowanie, którego wynik byłby z góry uzgodniony z legalną opozycją, czyli z PSL. Idea utworzenia Bloku Stronnictw Demokratycznych zrodziła się w kierownictwie Polskiej Partii Robotniczej jesienią 1945 r. Należało do niej przekonać kierownictwo PPS, co, choć nie bez trudności, udało się osiągnąć, ale sprawą kluczową było przekonanie PSL. Gdyby się to udało, podział mandatów nastąpiłby w rezultacie negocjacji jeszcze przed głosowaniem, a wybory stałyby się plebiscytem. Przy jednej wspólnej liście wyborca nie miałby wpływu na skład wybranego parlamentu. Idea bloków wyborczych mieściła się w polskiej i europejskiej tradycji parlamentarnej. Stronnictwa o zbliżonych programach zawierały porozumienia przedwyborcze, by nie osłabiać się we wzajemnej walce i w drodze negocjacji ustalały porządek miejsc na wspólnej liście. Odmienność koncepcji PPR polegała na tym, że wspólna lista obejmować miała wszystkie stronnictwa biorące udział w wyborach. Pułapka na PSL. W lutym 1946 r. przedstawiciele PPR, PPS i PSL czterokrotnie spotykali się w sprawie utworzenia bloku. Z zachowanych protokołów wynika, że od początku była to pułapka zastawiona na PSL. Procentowy bowiem podział zdobytych przez blok mandatów miałby wyglądać następująco: PPR, PPS, PSL i SL po 20 proc., Stronnictwo Demokratyczne i Stronnictwo Pracy po 10 proc. To oznaczało, że najliczniejsze stronnictwo, PSL, musiałoby się zadowolić tą samą liczbą mandatów, co fikcyjne Stronnictwo Ludowe, całkowicie podporządkowane PPR. Mikołajczyk odbił piłeczkę i zażądał 75 proc. mandatów dla wsi, celowo nie określając zasad ich podziału pomiędzy PSL i SL. Stefan Korboński, wówczas bliski współpracownik Mikołajczyka, zanotował 10 lutego 1946 r.: „Trzy dni temu rozmawiali nasi z PPS i PPR o wspólnym bloku wyborczym, ale bez rezultatu. Obie te partie bardzo nas o to naciskają, lecz bronimy się jak możemy, bo wybory na jedną listę to kapitulacja i koniec”. Kosztowny błąd Mikołajczyka. Ostatecznie Mikołajczykowi udało się storpedować pomysł wspólnej listy, ale w trakcie rozmów popełnił kosztowny błąd polityczny. W pewnym momencie przywołał mianowicie przykład Francji, która w sprawie potrzeby zmian konstytucji przeprowadziła 21 października 1945 r. referendum ludowe. W ten sposób zrodziła się niezwykle korzystna dla komunistów idea przeprowadzenia referendum w Polsce. Pozwalało to przede wszystkim odsunąć w czasie wybory. Referendum umożliwiało też poznanie rzeczywistego układu sił. Wreszcie stwarzało możliwość sprawdzenia w praktyce sposobów fałszowania wyników, co wcale nie było takie proste. W komisjach wyborczych bowiem znajdować się mieli przedstawiciele stronnictw, przeciwko którym wybory miały być fałszowane. Konieczne też było przygotowanie całkiem sporej liczby tych, którzy mieli fałszować. Blok Demokratyczny (PPR, PPS, SL i SD) zgłosił inicjatywę przeprowadzenia referendum ludowego w sprawie przemian ustrojowych w Polsce. Po kilku dniach PSL wsparło ten pomysł. Znalazło się bowiem w sytuacji, z której nie miało dobrego wyjścia. Wezwanie do bojkotu byłoby dla społeczeństwa niezrozumiałe, a nieudany bojkot byłby klęską polityczną. Referendum. 27 kwietnia 1946 r. Krajowa Rada Narodowa wyznaczyła na 30 czerwca termin referendum. Uczestnicy mieli odpowiedzieć na trzy pytania. Pierwsze dotyczyło zniesienia senatu, drugie reform społecznych i gospodarczych, trzecie zachodnich i północnych granic Polski. (PPR z sojusznikami forsowała hasło „3 x tak”). Dopiero w końcu maja PSL zdecydowało się wezwać swych zwolenników do głosowania przeciwko zniesieniu senatu. Nie wynikało to z przywiązania do dwuizbowości parlamentu, czemu przez całe dwudziestolecie międzywojenne ruch ludowy był przeciwny, lecz z konieczności odróżnienia się od stronnictw bloku. PSL nie mogło wezwać do głosowania przeciwko reformie rolnej lub Ziemiom Odzyskanym. Pozostawał więc tylko senat („2 x tak, 1 x nie”). Przygotowania PPR do referendum nie ograniczały się do zręcznej zresztą propagandy. Ćwiczono również terror. „Nieznani sprawcy” bili do utraty przytomności aktywistów PSL. Na szeroką skalę stosowano bezprawne aresztowania, a na wsie o silnych wpływach PSL dokonywano swoistych najazdów. Najgłośniejszy był na wieś Wąwolnica koło Puław. Spalono wówczas 101 domów mieszkalnych i ponad 400 budynków gospodarczych. Dwie osoby zginęły w płomieniach. Wreszcie przyszła niedziela 30 czerwca 1946
Pełną treść tego i wszystkich innych artykułów z POLITYKI oraz wydań specjalnych otrzymasz wykupując dostęp do Polityki Cyfrowej.