Co na siebie włożyć? To pytanie w czasach stalinizmu oddawało realny problem braku odzieży, a już szczególnie tej szykownej. W jednym z numerów „Mody i Życia” z 1949 r. opisano – ku pokrzepieniu serc – problemy odzieżowe Adama Mickiewicza. Kłopoty z ubraniem miały nękać wieszcza właściwie przez całe życie, z przerwą, a jakże, na pobyt w Rosji, gdzie dana mu była chwila wytchnienia i możliwość szykownego odziania się.
Jednak nie tylko dodawanie otuchy takimi przykładami miało poprawić nastroje społeczne w związku z pustkami w szafach. Nacisk kładziono na zaradność. Jednym z rozwiązań było robienie ubrań we własnym zakresie. Przede wszystkim z wełny, z której – według autorów tekstów poradniczych – można zrobić wszystko: od żakiecika i garsonki po majteczki kąpielowe dla dziewczynki. Żakiecik – 45 dkg czerwonej wełny, średniej grubości, druty nr 3. Pantofelki z wełny, druty nr 3...
Dobra gospodyni powinna stworzyć w domu cały system zarządzania ubraniami i materiałami. „Najwłaściwiej byłoby przyzwyczaić domowników, nie wyłączając małych dzieci, by codziennie wieczorem, po zdjęciu ubrania, przejrzeli je dokładnie i odłożyli uszkodzone sztuki do naprawy, albo, jeśli można, od razu je naprawili. Uniknęłoby się w ten sposób olbrzymich dziur w skarpetach czy pończochach, chodzenia z oberwanymi guzikami, ramiączkami, itp.”. Praktyczna Panna Ziuta dawała przykład w „Modzie i Życiu”, by ze starych ubrań robić chusteczki do nosa, kołnierzyki do fartuchów szkolnych, ścierki do talerzy, ręczniczki mężowi do golenia...
Kobieta pomysłowa i pracowita potrafi ubierać się modnie bez konieczności wydawania wielkich pieniędzy w sklepach odzieżowych. Bardzo wyraźnie, grając na ambicji gospodyń domowych, podkreślano, że nie jest sztuką wybrać efektowną kreację w sklepie.