Przekuć frustrację w szczęście. Na początku lat trzydziestych, kiedy naziści stali się najpopularniejszą partią Niemiec, wielu ludzi było skłonnych ich popierać, nawet jeśli nie odpowiadał im ich program: ruch wydawał się uosabiać falę przyszłości, wobec której tradycyjne partie robiły wrażenie po prostu bezsilnych. „Kiedy przeciwnik mówi: Nie przejdę na waszą stronę – stwierdził w tym okresie Hitler – ja spokojnie odpowiadam: Twoje dziecko już do nas należy”. Naziści byli pionierami zasady medium is the message w polityce, zamieniając ją w nieustający show. Jeszcze jako partia opozycyjna, a potem jako niepodzielni władcy Niemiec, konsekwentnie nadawali swemu niespójnemu i irracjonalnemu przekazowi imponującą oprawę, do perfekcji opanowując możliwości perswazyjne, jakie oferowała nowoczesna technika. „Bez samochodów, filmów dźwiękowych i radia nie byłoby zwycięstwa narodowego socjalizmu” – stwierdził wódz.
Podobno Adolf Hitler nauczył się rozumieć prostych ludzi jako bezrobotny młodzieniec wałęsający się po Wiedniu przed I wojną światową, gdy sam obracał się wśród ubogich, którymi, jako niespełniony artysta, szczerze pogardzał. Niewątpliwie podziwiał Karla Luegera, burmistrza miasta, który potrafił odebrać głosy robotników lewicy za pomocą podlanych antysemityzmem populistycznych haseł – a także dbając o takie sprawy, jak służba zdrowia, kanalizacja, komunikacja miejska i szkolnictwo dla ubogich. Antysystemowość i wykorzystanie frustracji zubożałych wojną i kryzysem, upokorzonych traktatem wersalskim Niemców było kluczem do sukcesu NSDAP na początku lat trzydziestych.