W 1821 r. w Teksasie (należącym wówczas do Meksyku) pojawili się pierwsi amerykańscy osadnicy, sprowadzeni tam przez Stephena Austina. Wkrótce w ich ślady poszły tysiące innych Amerykanów. W połowie lat 30. Teksas zamieszkiwało już ok. 20 tys. białych Amerykanów i ich niewolników – czterokrotnie więcej niż żyjących tam od pokoleń Meksykanów. Mniej więcej w tym samym czasie prezydent Meksyku gen. Antonio López de Santa Anna zaprowadził w tym kraju rządy dyktatorskie. To sprowokowało teksańskich Amerykanów do wzniecenia powstania w 1835 r. Poparli ich zresztą niektórzy teksańscy Meksykanie. Meksykański przywódca postanowił osobiście stłumić bunt. Stanął na czele kilkutysięcznej armii i ruszył na północ kraju. W lutym 1836 r. rozpoczął oblężenie Alamo (dawnej misji przekształconej na początku XIX w. w wojskowy posterunek), gdzie stacjonowało ok. 185 powstańców. Powstańcy bronili się prawie dwa tygodnie. W końcu 6 marca żołnierze Santa Anny zdołali sforsować mury obronne. Doszło do masakry, w wyniku której wszyscy obrońcy zginęli. Jednak dzięki ich oporowi główne siły powstańcze zyskały czas, żeby się lepiej zorganizować. Alamo zaś przeszło do legendy jako teksański odpowiednik Termopil.
2 marca 1835 r., czyli jeszcze przed upadkiem Alamo, przywódcy powstania proklamowali niepodległą Republikę Teksasu. Głównodowodzącym armii nowej republiki mianowano gen. Sama Houstona. 21 kwietnia, w okolicach rzeki San Jacinto, Houston zaskoczył przeważające siły Santa Anny i zadał mu druzgocącą klęskę. Sam dyktator dostał się do niewoli. Wypuszczony został dopiero wtedy, gdy podpisał traktat, w którym uznał niepodległość Teksasu. Jednak znalazłszy się na wolności, natychmiast przestał ten traktat respektować i nakłonił meksykański parlament do odrzucenia jego ratyfikacji.