Zrywna gwardia. 10 maja 1943 r. w sporej śląskiej wsi, Żarnowcu, pojawił się oddział Gwardii Ludowej. Niszcząc przy okazji okoliczny dwór, komunistyczni partyzanci zostawili na posterunku policji list z nakazem złożenia broni. Wyegzekwować go wrócili tydzień później. Obstawionego przez SS i żandarmerię posterunku nie dało się już jednak zdobyć. Partyzanci po zabiciu 6 Niemców i 8 granatowych policjantów wycofali się do lasu. Oddział Białego Tadka, Tadeusza Grochala, przeprowadził w tym okresie kilka takich akcji. Żadna jednak nie miała skutków tak tragicznych jak ta w Żarnowcu. 17 maja, w dniu ataku na posterunek, we wsi odbywał się jarmark. Gdy tylko komunistyczni partyzanci zdecydowali się na odwrót, żandarmeria otoczyła ludność, z której na rozstrzelanie wybrano 70 osób.
Kiedy jeszcze wszystkie ugrupowania podziemia nawoływały do spokoju i przestrzegały przed przedwczesnymi zrywami, Gwardia Ludowa zbroiła kolejne oddziały i pchała je do walki bez względu na konsekwencje. Komunistyczne podziemie rzadko oglądało się na ofiary. Chodziło o rozpalenie nastrojów ludności, by porwać ją do jak najszybszego powstania. „Do diabła, na kogoż tę broń oszczędzać należy, kiedy wróg dokoła łupi nasz kraj – pisano w „Trybunie Wolności”. – Po cóż to uparte trzymanie broni u nogi? Wyjaśnijcie nam panowie, bo tego nie rozumiemy. A jeśli nie, to oddajcie tę broń w ręce, które ją z powodzeniem użyją w walce”.
Narodowowyzwoleńcza retoryka. Polska Partia Robotnicza (utworzona 5 stycznia 1942 r. w Warszawie przez przybyłych z ZSRR polskich komunistów) od samego początku podkreślała swoją odrębność wobec państwa podziemnego m.