Białe plamy frontu wschodniego
Nieznane bitwy wojny na wschodzie
Mit wszechmocnego dowództwa. Gdy wczytać się w historię Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, jaką ZSRR toczył w latach 1941–45 z hitlerowskimi Niemcami, można odnieść wrażenie, że po zwycięstwach pod Stalingradem i Kurskiem Armia Czerwona stała się niezwyciężona. Od tej chwili już tylko decyzje planistów tzw. Stawki (Naczelne Dowództwo Armii Czerwonej) czy Sztabu Generalnego wyznaczały daty i zasięg kolejnych ofensyw. Zyskiwały one później określenia w rodzaju jassko-kiszyniowskiej, karelskiej, brzesko-lubelskiej, wiślańsko-odrzańskiej, a opisy ich planów dostosowywano do osiągniętych później wyników. Sowiecka historiografia z trudem przyjmowała do wiadomości, że w latach 1944–45 coś innego niż braki w zaopatrzeniu czy rozciągnięte linie komunikacyjne mogło jeszcze powstrzymywać pochód Armii Czerwonej, która już przecież po lekcjach z lat 1941–43 „nauczyła się wojować”, jak ujął to znany pisarz i propagandysta Konstantin Michajłowicz Simonow.
Bitwy, których jakoby nie było
Nad Dniestrem. Do dziś istnieją białe plamy frontu wschodniego. Odkrywamy je głównie dzięki zachowanym dokumentom i raportom strony niemieckiej oraz innych przeciwników Armii Czerwonej. Jako przykład może tu posłużyć pierwsza, przeprowadzona wiosną 1944 r., nieudana próba zdobycia Rumunii. Wówczas to wojska 2 i 3 Frontu Ukraińskiego z powodzeniem odrzuciły siły niemiecko-rumuńskie z terenów południowo-wschodniej Ukrainy, czego ukoronowaniem stało się wyzwolenie miasta-symbolu Odessy, ale nie zdołały z marszu opanować północnej Rumunii, w okresie kwiecień–maj wikłając się w ciężkie walki o Jassy i na linii Dniestru na wschód od Kiszyniowa.