Pomocnik Historyczny

Tu się kończą podkłady

Koniec afrykańskich kolei

Pociąg przejeżdżający przez slumsy Nairobi, stolicy Kenii Pociąg przejeżdżający przez slumsy Nairobi, stolicy Kenii Reuters / Forum
Afryka jest kontynentem, gdzie sieć kolejowa raczej się zwija, niż rozwija.

Metafora ze slumsu. Linia kolejowa z Nairobi do Mombasy przechodzi przez sam środek sławnego slumsu Kibera. Tłum ludzi idących wzdłuż torów o świcie do lepszej części miasta do pracy uwiecznił w oscarowym filmie „Wierny ogrodnik” Brazylijczyk Fernando Meirelles. Tory służą jako droga – to jedno z niewielu miejsc w Kiberze, którego nie da się zabudować – i zarazem aleja handlowa. Wzdłuż nich w małych blaszanych domkach ludzie handlują używanymi ubraniami, papierosami czy węglem drzewnym do opalania kuchni. Pociągi jeżdżą tu rzadko, z rana i wieczorem. To dobra metafora afrykańskich relacji z koleją.

Afrykanie odziedziczyli kolej po imperiach europejskich. Kontynent nie ma sieci kolejowej, tylko pojedyncze nitki, które najczęściej łączą kilka miast z portem na wybrzeżu. Budowano je po to, żeby wywozić dobra z głębi Afryki, a nie po to, żeby jego mieszkańcy mogli wygodniej podróżować. Jedynym wyjątkiem od tej reguły jest Republika Południowej Afryki, która ma kolej z prawdziwego zdarzenia – ale też jest światem samym w sobie, znacznie bogatszym od pozostałych krajów kontynentu i pod wieloma względami zupełnie innym. RPA cywilizacyjnie i kulturowo bliżej do Australii czy południa USA niż do sąsiedniej Zambii.

Niedawno pewien francuski reporter przejechał ocalałą linią kolejową w Kongu: podróż trwała dwa tygodnie, pociąg stawał po drodze, bo trzeba było wyciąć dżunglę zarastającą tory, albo się psuł, albo zatrzymywał się bez żadnego powodu. Taka podróż może być ciekawa, gdy ma się dużo czasu. Afrykanie często nie mają wyjścia: gniotą się w środku albo jadą na dachu wagonów i czekają cierpliwie.

Pomocnik Historyczny „O kolei po kolei” (100100) z dnia 28.09.2015; Świat; s. 97
Oryginalny tytuł tekstu: "Tu się kończą podkłady"
Reklama