Ładunki nuklearne. W 1945 r. USA były monopolistą w dziedzinie zbrojeń atomowych. Miały bombę (kilka sztuk) i środki jej przenoszenia (bombowce B-29). Arsenał nieliczny, ale szybko rosnący. Tyle że Stalin, dzięki swoim szpiegom doskonale zorientowany w amerykańskich postępach, nie ugiął się pod presją i intensywnie rozwijał sowiecki program atomowy, by w 1949 r. doprowadzić do stworzenia pierwszej bomby atomowej.
Kolejny poziom potencjału niszczącego wyznaczyło pojawienie się w połowie lat 50. bomby termojądrowej, zwanej wodorową. Znacznie wzrosła przy tym moc wybuchu – z poziomu maksymalnie 500 kiloton do kilkudziesięciu megaton. Szczególnym jej przypadkiem była bomba neutronowa, w której zwiększono udział promieniowania neutronowego w energii wybuchu z 5 do ok. 35–40 proc.
Wbrew tradycyjnemu określeniu „bomba” ładunki nuklearne wykorzystywano w różnych rodzajach broni – począwszy od klasycznych bomb lotniczych, przez różnego rodzaju i wielkości głowice pocisków balistycznych i manewrujących, pociski artyleryjskie, miny czy torpedy w okrętach podwodnych. Liczbę wszystkich ładunków w posiadaniu piątki mocarstw atomowych przedstawiamy na wykresie 1. W czasach zimnej wojny był to praktycznie globalny arsenał jądrowy.
Arytmetyka równowagi strategicznej. Wyścig zbrojeń rozgrywał się w dwóch wymiarach: ilościowym i jakościowym. Pod względem ilościowym w dziedzinie zbrojeń klasycznych kraje NATO nigdy nie dorównały Układowi Warszawskiemu ani nawet nie próbowały tego osiągnąć. We wszystkich obszarach – poza marynarką wojenną – blok komunistyczny miał tu w liczbach znaczną przewagę. Odwrotnie było w dziedzinie zbrojeń strategicznych, tu ZSRR wciąż doganiał liczebnością i mocą USA.