Marek Mikołajczyk
29 marca 2016
Komunizm przed sądem
Sprawa Krawczenki
Głównym oskarżonym w paryskim procesie sowieckiego dysydenta stał się Związek Sowiecki i jego francuscy miłośnicy.
Oburzenie komunistów. W 1947 r. ukazały się we Francji wspomnienia sowieckiego dysydenta Wiktora Krawczenki „Wybrałem wolność”. Ich autor był członkiem sowieckiej misji dyplomatycznej w Stanach Zjednoczonych, gdzie w 1944 r. poprosił o azyl polityczny. Tam też dwa lata później ukazało się pierwsze wydanie jego książki, która powstała we współpracy z byłym komunistą, dziennikarzem „New York Post”, Eugenem Lyonsem.
We Francji książka Krawczenki zyskała wielką popularność i sprzedała się w nakładzie miliona egzemplarzy.
Oburzenie komunistów. W 1947 r. ukazały się we Francji wspomnienia sowieckiego dysydenta Wiktora Krawczenki „Wybrałem wolność”. Ich autor był członkiem sowieckiej misji dyplomatycznej w Stanach Zjednoczonych, gdzie w 1944 r. poprosił o azyl polityczny. Tam też dwa lata później ukazało się pierwsze wydanie jego książki, która powstała we współpracy z byłym komunistą, dziennikarzem „New York Post”, Eugenem Lyonsem. We Francji książka Krawczenki zyskała wielką popularność i sprzedała się w nakładzie miliona egzemplarzy. W swoich wspomnieniach opisywał on niezwykle ciężkie warunki życia w ZSRR, w tym również gułagi, czym godził w mocno zakorzeniony we Francji mit ZSRR jako kraju troszczącego się w wyjątkowy sposób o swoich obywateli. Nic więc dziwnego, że publikacja książki wywołała oburzenie ze strony komunistów i ich sympatyków. Pod adresem autora padały rozmaite zarzuty. Zdaniem redakcji komunistycznego tygodnika „Les Lettres Françaises” dopuścił się on manipulacji oraz fabrykacji dowodów. I przede wszystkim to nie on, ale tajne amerykańskie służby były prawdziwym autorem wydanych pod jego nazwiskiem wspomnień. Dowiezieni świadkowie. W odpowiedzi na te oskarżenia Krawczenko wniósł do francuskiego sądu sprawę o zniesławienie i zażądał wysokiego odszkodowania od redakcji „Les Lettres Françaises”. Proces rozpoczął się 24 stycznia 1949 r. i przesłuchania trwały do 4 kwietnia. W sumie zeznawało około setki świadków. Sam Krawczenko przybył do Francji pod przybranym nazwiskiem, aby móc uczestniczyć w procesie, który nie schodził z pierwszych stron francuskich gazet. Władze ZSRR bardzo mocno zaangażowały się w sprawę, chcąc dowieść przed francuskim sądem, że w Związku Sowieckim nie było obozów przymusowej pracy. Do Francji ściągnięto dawnych znajomych Krawczenki. Mieli go przedstawić jako osobę chorą psychicznie, alkoholika, malwersanta i cwaniaka. A pewien inżynier z Moskwy odmówił nawet Krawczence prawa do wymawiania nazwiska Stalina. Przeciwko Krawczence zeznawała także jego była żona, która oskarżyła go o fizyczne znęcanie się nad nią, twierdziła też, że był seksualnym impotentem. Zdaniem samego Krawczenki została do tego zmuszona, gdyż jej ojciec był więziony w obozie. Przeciwko Krawczence zeznawali również sympatycy Francuskiej Partii Komunistycznej, którzy mieli okazję gościć w ZSRR. Przedstawiali oni ten kraj jako oazę sprawiedliwości społecznej i dobrobytu. Wśród nich był m.in. wybitny uczony, laureat Nagrody Nobla w dziedzinie fizyki, Frédéric Joliot-Curie. Z kolei Simone de Beauvoir uznała sowieckiego dysydenta za łgarza i sprzedawczyka. Zeznawali też świadkowie wspierający Krawczenkę. Szczególnie wielkie wrażenie wywarły słowa Margarete Buber-Neumann. Była ona żoną niemieckiego przywódcy komunistycznego Heinza Neumanna, którego aresztowano w ZSRR w 1937 r., po czym stracono w wyniku procesów moskiewskich. Ona sama najpierw trafiła do obozu, a następnie została wydana w ręce nazistów po podpisaniu paktu Ribbentrop-Mołotow w 1939 r. Polityczne konteksty. Nie ulega wątpliwości, że proces we Francji był na rękę Amerykanom, którzy zamierzali wykorzystać g
Pełną treść tego i wszystkich innych artykułów z POLITYKI oraz wydań specjalnych otrzymasz wykupując dostęp do Polityki Cyfrowej.