Zrzutka na marynarkę. W składzie polskiej armii ciągnącej ku krajowi ze wschodu zorganizowano jesienią 1944 r. 1. samodzielny morski batalion zapasowy. Pod koniec marca 1945 r. jego pierwszy rzut przybył do Gdańska, a 8 kwietnia podniesiono banderę na pierwszej jednostce pływającej z napędem mechanicznym – wyremontowanym kutrze pilotowym Urzędu Morskiego w Gdyni, który otrzymał nazwę „Korsarz”. W taki oto nader skromny sposób zaczęła się budowa „ludowej” Marynarki Wojennej. Podstawowym, obok braku kadr, problemem tej formacji było to, że nie miała jednostek bojowych. Improwizowane wysiłki, jak wcielenie do służby „Korsarza” czy później byłego kutra celnego „Batory”, miały pewien wydźwięk propagandowy, ale na zwiększenie możliwości bojowych floty wpływały w sposób znikomy. Również powrót w październiku 1945 r. trzech okrętów podwodnych z internowania w Szwecji („Sępa”, „Rysia”, „Żbika”) nie stanowił nowej jakości, gdyż nie było załóg zdolnych je obsadzić.
Sytuacja zmieniła się w kwietniu 1946 r., gdy Związek Sowiecki przekazał siłom morskim nowego satelity 23 małe jednostki: 2 ścigacze (kutry) rakietowe, 12 ścigaczy okrętów podwodnych oraz 9 trałowców redowych (okrętów minowych). Następnie marynarkę wzmocniły rewindykowane w Niemczech przedwojenne minowce („Mewa”, „Rybitwa”, „Czajka”, „Żuraw”), a także niszczyciele „Burza” i „Błyskawica”, które wróciły z Wielkiej Brytanii. Równocześnie pozyskiwano jednostki desantowe z amerykańskiego demobilu – łącznie 11 małych okrętów LCT-5, 11 kutrów LCT i LCM, kilkanaście kutrów LCP(L). Początkowo trafiły one z pomocy administrowanej przez UNRRA w zarząd Ministerstwa Komunikacji, jako tabor rzeczny, zaś bandery podniosły na początku lat 50.