Tęsknota za mityczną krainą
Polska młodzież wobec zachodniej kontrkultury
Tęsknota za orbis exterior. Rzeczywistość polska w latach 60. XX w. zwykła kojarzyć się – i słusznie – z szarzyzną, prowincjonalnością i zastojem także w dziedzinie kultury. Ów swoisty autarkizm epoki gomułkowskiej, przaśność życia i relatywne zamknięcie na zewnętrzny świat Zachodu łatwo pokazać i udowodnić. Nie znaczy to jednak, że cała ta dekada, tak przecież brzemienna skądinąd w zdarzenia polityczne, jest jakąś białą plamą i pustynią w sferze wartości, ambicji młodego pokolenia, marzeń, pragnień i działań zbiorowych. Co więcej – jest właśnie przykładem, iż żadna władza nie jest w stanie ograniczyć ludzkiej wyobraźni, stępić tęsknoty za życiem autentycznym, że socjalistyczny orbis interior (świat wewnętrzny) to gorset ideologiczny, który wprawdzie uciskał i krępował, ale jednocześnie prowokował do szukania symbolicznego utożsamiania się z orbis exterior (światem zewnętrznym). A ten oznaczał – tylko i wyłącznie – Zachód i osmotyczną absorpcję wartości uważanych za najważniejsze, aby poczuć wolność, nieskrępowanie i nadzieję. Życie było gdzie indziej, ale i my mogliśmy na miarę możliwości do tego życia metonimicznie przylegać. Metonimicznie, czyli wybierając jakiś element kapitalistycznej rzeczywistości, czyniąc go symbolicznym wyznacznikiem naszej tożsamości i manifestując za jego pomocą przynależność do owej szerszej całości zwanej kulturą zachodnią.
Co ważne, Zachód w tamtych latach miał wszelkie cechy mitycznej krainy, dostępnej jedynie wybranym, i to na krótko, ale elementy tego świata przesiąkały przez sito socjalistycznej cenzury wyobraźni i wypełniały coraz bardziej prywatne życie zwłaszcza młodego pokolenia. Tęsknota za Ultima Thule (w średniowieczu północna kraina wyznaczająca kraniec znanego świata), gdzie wolność chadza pod rękę z radością i gdzie towarów w bród, szczególnie pociągała młode pokolenie wyżu demograficznego.