Związek Sowiecki: Między Komsomołem a samizdatem
ZSRR w epoce Breżniewa
Boom demograficzny i dysydenci. Związek Sowiecki w 1968 r. na tle wydarzeń w Europie Zachodniej i USA mógłby zostać uznany za oazę spokoju. Studentom sowieckich uczelni były obce nastroje, które ogarnęły ich rówieśników po drugiej stronie żelaznej kurtyny. Gdyby nie interwencja w Czechosłowacji, nad Wołgą większe emocje wzbudzałyby jedynie igrzyska olimpijskie w Grenoble i Meksyku. Tym niemniej w pierwszej dekadzie rządów nowego I sekretarza (1964–82, od 1966 r. sekretarza generalnego) Leonida Breżniewa w sferze społecznej zachodziło wiele zjawisk, które za nic miały podział świata na dwa wrogie sobie obozy. Brak zrozumienia między starszym i młodszym, urodzonym po wojnie, pokoleniem był jednym z nich.
Boom demograficzny, którego doświadczyły wszystkie kraje w Europie po zakończeniu II wojny światowej, nie ominął także Związku Sowieckiego. Obywatele tego państwa byli jednym z najmłodszych społeczeństw w tym czasie: w 1970 r. ok. 50,8 proc. miało mniej niż 30 lat. Rodziło to potrzebę wśród partyjnych dygnitarzy przekazania swojej wiedzy i doświadczeń nowej generacji. Była to potrzeba tym pilniejsza, gdyż, jak zauważył Breżniew w trakcie XXIII Zjazdu Komunistycznej Partii Związku Sowieckiego w 1966 r., „obecne pokolenie młodzieńców i dziewcząt nie przeszło szkoły rewolucyjnych walk i nie zostało tak zahartowane jak nasze starsze pokolenie”. Troska podszyta obawą o to, że kolejna generacja budowniczych komunizmu może zboczyć ze ścieżki wyznaczonej przez Wielki Październik, dominowała wówczas wśród tematów poruszanych w trakcie zebrań komórek partyjnych.
Drugim, nowym wyzwaniem dla komunistów, będącym pokłosiem destalinizacji, było pojawienie się ruchu dysydenckiego oraz samizdatu, czyli samodzielnie przygotowanych i rozpowszechnianych publikacji, krążących po kraju bez zezwolenia Głównego Urzędu ds.